Do południa bowiem dawał o sobie znać popyt, a cena kontraktu ponownie zbliżyła się do okolicy 1800 pkt. Przesadą byłoby stwierdzenie, że to jakiś kluczowy poziom, ale niewątpliwie bliskość okolicy 1900 pkt byłaby już odczuwalna. Przypomnę, że właśnie poziom 1900 pkt, czyli szczyt z końca grudnia, obecnie uchodzi za pierwszy ważniejszy opór, którego wyraźne przełamanie mogłoby zmienić optykę postrzegania rynku w średnim terminie.

Podczas wczorajszego przedpołudnia pojawiła się kolejna kiepska publikacja dotycząca produkcji przemysłowej. Przypomnę, że w tym tygodniu przyszło nam się rozczarować wynikiem przemysłu w Niemczech, a wczoraj równie rozczarowujące dane napłynęły z Wielkiej Brytanii. Wprawdzie analitycy Goldmana Sachsa są zdania, że gospodarce brytyjskiej recesja w najbliższym czasie nie grozi, ale nie można się oprzeć wrażeniu, że w skali globalnej odczyty są ostatnio mało budujące.

Pytanie, czy to miałby być czynnik wpływający na wyceny spółek. Jeśli trzymać się założenia, że rynek akcji wyprzedza zmiany w realnej gospodarce, to wydaje się, że trwająca od ubiegłego roku przecena już w dużej mierze zdążyła zdyskontować negatywne odczyty, a tym samym mają one głównie znaczenie medialne. Nasz rynek ostatnio wykazuje się niezłą relatywną siłę i wczoraj pod tym względem nie było gorzej. To daje nadzieję na to, że powoli popyt się Warszawą zainteresuje.