Jeśli korekty, to tylko chwilowe?

Można rozpocząć tekst mówiący o sytuacji na rynkach finansowych od znanego powiedzenia nihil novi sub sole. Bo i rzeczywiście na pozór nic nowego się podczas ostatnich tygodni nie wydarzyło. Na pozór, bo indeksy w USA podczas pisania tego tekstu biły rekordy, ale w międzyczasie doszło do wartych wspomnienia wydarzeń.

Publikacja: 07.08.2021 10:56

Jeśli korekty, to tylko chwilowe?

Foto: Bloomberg

Od połowy lipca na rynkach przez kilka dni panował obóz niedźwiedzi – indeksy całkiem mocno spadały. W komentarzach pisano o ataku pandemii (16 lipca liczba zakażeń w USA wzrosła o 70 proc. w stosunku do poprzedniego tygodnia, a zgonów o 26 proc.). Wydaje mi się jednak, że nie to prowadziło do spadku indeksów.

Zwracał uwagę spadek cen akcji spółek sektora FAANG. Inwestorzy zaczęli obawiać się, że nawet bardzo dobre wyniki kwartału podawane przez te spółki wywołają realizację zysków podobną do tej, którą obserwowaliśmy po publikacji raportów kwartalnych dużych amerykańskich banków (sezon rozpoczął się 13 lipca).

Tytuły w mediach robiło w poniedziałek 19 lipca porozumienie OPEC+. W niedzielę nagle zebrało się gremium decyzyjne tego szczytu. Doszło do porozumienia ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, dzięki czemu ustalono, że wydobycie zwiększy się o 400 tys. baryłek dziennie, a OPEC znowu ma działać razem. Ceny ropy spadały jak kamień, tracąc blisko osiem procent.

Nie była to odosobniona przecena, bo dotknęła ona w ten trudny dla byków poniedziałek prawie wszystkie rynki za wyjątkiem złota, które znowu na chwilę wróciło do statusu bezpiecznej przystani. Indeksy giełdowe w Europie traciły chwilami po trzy procent, kończąc dzień ponad 2,5-proc. spadkiem. Uciekający z innych aktywów kapitał „pakował się" w obligacje, nadal uważane za bezpieczną przystań, dzięki czemu ich rentowność gwałtownie spadła.

Oczywiście komentatorzy poszli drogą wytyczoną przez linię najmniejszego oporu, czyli rozpisywali się o tym, że przecena wynikała z rozprzestrzeniania się wariantu Delta koronawirusa. Jakiś wpływ zapewne to miało, bo dodawało się do mozaiki powodów, dla których doszło do bliskiej paniki ucieczki z rynków finansowych.

W tej mozaice wyróżniłbym kilka składników. Po pierwsze, były to właśnie reakcje graczy na raporty kwartalne banków. Po drugie, wielu komentatorów/analityków wróciło do reakcji na „chiński czynnik", czyli obawę o to, że słabnący wzrost gospodarki Chin może być sygnałem, że to samo będzie czekać gospodarki innych krajów. Kolejnym składnikiem omawianej mozaiki teoretycznie była inflacja.

Jakąś rolę w tej przecenie grała geopolityka, a w niej kolejny element, czyli wzrost napięcia na linii USA–Chiny. USA wspólnie z Unią Europejską, NATO i Japonią oskarżyły Chiny o wykryty w marcu br. atak hakerski na serwery Microsoft Exchange. Prezydent USA Joe Biden oświadczył, że dochodzenie w sprawie chińskich cyberataków jeszcze się nie skończyło i nie wykluczył sankcji wobec ChRL. Dodał też, że Pekin świadomie chroni i pomaga hakerom atakującym zachodnie państwa i firmy. Oburzenie Chin było potężne.

Pozostawało pytanie, czy ta mieszanka czynników trwale uderzy w rynki, czy może będzie to jak zwykle chwilowa panika, po której zacznie się umniejszanie wagi poszczególnych składników „mozaiki strachu", a indeksy ruszą na północ. Już we wtorek 20 lipca dawała na to szansę bardzo pozytywna reakcja na wyniki kwartalne IBM publikowane po poniedziałkowej sesji oraz Halliburton przed sesją.

Okazało się, że to całkowicie wystarczało. Kilkanaście lat (co najmniej) treningu pod hasłem „kupuj spadki" i czekanie na wyniki FAANG podziałało. Dodał się do tego czynnik techniczny, bo S&P 500 oparł się o średnią 50. sesyjną, która już wiele razy w przeszłości powstrzymywała podaż. Potem już było „z górki". W kolejnych dniach wyniki kwartalne spółek sektora FAANG przyjmowane już były z entuzjazmem, indeksy biły rekordy, a ropa szybko wymazała 8-proc. spadek.

Pojawiło się w ostatni giełdowy dzień miesiąca, czyli w piątek 30 lipca, jeszcze jedno ostrzeżenie. Giełdy akcji były pod wpływem raportu miesięcznego i prognoz Amazon.com. Inwestorzy byli bardzo niezadowoleni, bo spółka ta opublikowała niższe od oczekiwań przychody i zapowiedziała dość słabe wyniki w trzecim kwartale. Akcje staniały o 7,5 proc. Można powiedzieć, że był to rzeczywiście swoisty sygnał ostrzegawczy – jak już ludzie wrócą do pracy i skończą się środki pomocowe, to wyniki spółek FAANG nie będą tak znakomite.

Ostrzeżenie wystarczyło na jeden dzień i doprowadziło do chwilowych spadków indeksów w USA. Już podczas kolejnej sesji indeks S&P 500 ustanowił nowy rekord wszech czasów. Dlaczego więc opisuję czynniki, które jedynie na chwilę doprowadziły do krótkiej korekty? Otóż dlatego, że czynniki te nie znikły i w dowolnej chwili mogą szkodzić obozowi byków, a rynki weszły w okres sierpień–wrzesień, który dla posiadaczy akcji w USA jest (statystycznie) najgorszy.

Komentarze
W poszukiwaniu bezpieczeństwa
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Komentarze
Polski dług znów na zielono
Komentarze
Droższy pieniądz Trumpa?
Komentarze
Koniec darmowych obiadów
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Komentarze
Polityka ważniejsza
Komentarze
Bitcoin znów bije rekordy. Kryptowaluty na łasce wyborów w USA?