Skarby leżą na ulicy

Nie wiemy, od czego zależy wycena obrazu.

Publikacja: 17.12.2022 15:35

180 tys. zł kosztuje obraz Anny Güntner. Fot. Galeria Artemis

180 tys. zł kosztuje obraz Anny Güntner. Fot. Galeria Artemis

Fantastycznie podrożała sztuka fantastyczna… Latem 2016 roku Desa Unicum zorganizowała pierwszą specjalistyczną aukcję sztuki fantastycznej. W ofercie były obrazy np. Rafała Olbińskiego, Tomasza Sętowskiego, Jacka Yerki.

Na przykład typowy obraz Jacka Yerki, przedstawiający kuchenny kredens z lat 50. XX wieku, miał wtedy wycenę 35–45 tys. zł. Dziś taki sam obraz wyceniany jest na 350–500 tys. zł. Inni artyści też odnotowali skok cenowy, zwłaszcza Olbiński. Radykalny wzrost zainteresowania malarstwem fantastycznym to już tendencja rynkowa.

Czy ktoś zauważył to zjawisko? Nie! Nikt nie poświęcił uwagi tej tendencji rynkowej, nie dokonał analizy zwyżek cen. To moim zdaniem kolejny dowód niedojrzałości naszego młodego rynku.

fot. mat. prasowe

Brak informacji

Brakuje u nas dziedziny, którą nazwałem ekonomią sztuki. Brakuje bieżącej informacji, a zwłaszcza pogłębionej refleksji oraz publicznej dyskusji. Czy dało się te zwyżki cen przewidzieć? Dlaczego nikt takiego tematu nie poruszył, nie zainspirował sporów na ten temat?

Na naszym rynku sztuki brakuje kapitału. Skutkiem tego jest brak specjalistycznych czasopism o handlu sztuką. Ktoś niezależny od rynku mógłby finansować takie czasopismo. Edukowałoby ono konsumentów sztuki, inspirowało dyskusje o tajemnicach handlu. Na przykład o tym, w jaki sposób kreowane są ceny oraz jak można nimi manipulować.

Do opisania jest dramatyczna historia branżowych czasopism, które istniały w Polsce po 1989 roku, np. „Art and Business”, „Gazeta Antykwaryczna” czy „Sztuka.PL”. Od 1989 roku byłem autorem tych branżowych miesięczników. Obserwowałem ich wzloty i upadki. Mogę szczegółowo wyjaśnić, dlaczego przestały istnieć, ale czy kogoś to interesuje? Czasopisma upadły, bo nie było reklam ani bogatego mecenasa sztuki.

W takim branżowym czasopiśmie zamieściłbym obszerny analityczny tekst np. o tym, że w handlu nie istnieje malarstwo Moniki Żeromskiej, córki Stefana. Obrazy malarki mogą tylko podrożeć. Można na nich zarobić. W tym stuleciu na krajowych aukcjach były trzy obrazy Żeromskiej (1913–2001). Najdroższy miał absurdalnie niską cenę 4 tys. Napisałbym szczegółowo, jak dotrzeć do właścicieli obrazów malarki, jak wykreować ceny.

Na krajowym rynku stale nie ma czym handlować, brak towaru. Dlaczego nie ma w handlu obrazów dobrej malarki z legendą?

Rafał Olbiński jest gwiazdą aukcji sztuki fantastycznej.

Rafał Olbiński jest gwiazdą aukcji sztuki fantastycznej.

Fot. Desa Unicum/Marcin Koniak

W „Parkiecie” od lat sygnalizuję te problemy. Wiele razy podpowiadałem w „Parkiecie”, że do odkrycia jest malarstwo Żeromskiej i można na nim zarobić. Nie musi się tym zajmować zawodowy antykwariusz. Może to zrobić każda osoba z pasją, która lubi życiowe przygody.

Odkrywanie tanich, niesłusznie zapomnianych obrazów to przygoda i zarobek. Często piszę tu o nieoficjalnych dostawcach obrazów na rynek sztuki, którzy specjalizują się w odkrywaniu obrazów. Obrazy na aukcjach nierzadko pochodzą od takich nieoficjalnych dostawców umownie nazywanych kolekcjonerami.

Do odkrycia było malarstwo Anny Güntner (1933–2013). Odkrycia dokonała krakowska Galeria Artemis, która pod koniec 2021 roku zorganizowała monograficzną wystawę malarki (www.artemis.art.pl). Widziałem wystawę w Nowohuckim Centrum Kultury. Warto przejrzeć bogaty katalog. Tej klasy malarstwo niedawno jeszcze nie istniało w handlu! To jest pouczający przykład. Pokazuje, że skarby leżą na ulicy. Wystarczy się po nie schylić.

Malarstwo Güntner mogło być, powinno być odkryte wiele lat wcześniej. Dlaczego do tego nie doszło? Gdyby istniała u nas ekonomia sztuki, moglibyśmy zorganizować fachową publiczną dyskusję i znaleźć odpowiedź na to pytanie. Taka dyskusja miałaby wartość edukacyjną.

W czasach PRL Anna Güntner przebywała na stypendiach artystycznych w Paryżu i Nowym Jorku. Jej obrazy były międzynarodową wizytówką polskiej sztuki w latach 60. i 70. Malarka miała wystawy m.in. w Sztokholmie, Mediolanie, Nowym Yorku i Los Angeles. Publikacje o Güntner zamieszczał prestiżowy miesięcznik „Polska”, wydawany w kilku wersjach językowych, m.in. po angielsku i szwedzku. Artystka miała wiele wystaw w kraju.

Po 2000 roku na aukcjach sztuki wystawiono tylko pięć obrazów malarki. Dlaczego nie istniała w handlu? Przecież mogła być gwiazdą aukcji sztuki fantastycznej obok np. Rafała Olbińskiego lub Jacka Yerki.

Obraz Güntner budził sensację w stoisku Galerii Artemis na Warszawskich Targach Sztuki, jakie odbyły się pod koniec listopada. Obraz jest do kupienia, ma cenę 180 tys. zł, a więc niższą niż obrazy aktualnych liderów aukcji sztuki fantastycznej.

Obraz Tadeusza Makowskiego był w kolekcji marszanda Zbigniewa Legutki.

Obraz Tadeusza Makowskiego był w kolekcji marszanda Zbigniewa Legutki.

Fot. Desa Unicum/Marcin Koniak

Nieodkryte perły

Mogę z marszu wyliczyć kilkadziesiąt nazwisk interesujących artystów, których dzieła nie istnieją w handlu. To np. Hanna Dąbkowska Skriabin (1933–2013). Gdzie jest jej bogaty dorobek? Ten dobry towar czeka na odkrywcę.

Z bieżących aukcji warto zauważyć, że 17 grudnia dom aukcyjny Ostoya licytować będzie „Portret Zofii Chmielewskiej” namalowany przez Witkacego (www.aukcjeostoya.pl). Obraz ma wysoką wycenę, licytowany będzie od 200 tys. zł. Tego samego dnia Sopocki Dom Aukcyjny licytować będzie inny kobiecy portret malowany przez Witkacego, obraz startuje od zdecydowanie niższej kwoty 140 tys. zł.

Rekordowo podrożały obrazy Jacka Yerki.

Rekordowo podrożały obrazy Jacka Yerki.

Fot. Agra-Art

Skąd te ceny?

Czy istotna różnica w cenach wywoławczych porównywalnych obrazów to przypadek czy kaprys antykwariuszy? Czy jest w tym głębsza myśl? Jakie racjonalne kryteria decydowały o wycenie? W przypadku tych dwóch obrazów można zorganizować dyskusję o tym, jak u nas budowana jest cena obrazu. Na rynku historycznych numizmatów jest grading, przyjęta w świecie skala wycen. Od czego u nas zależy wycena obrazu, tego na dobrą sprawę nie wiemy.

W mediach społecznościowych spontanicznie odbywają się dyskusje na każdy temat. Istnieje np. kilka stałych forów dyskusyjnych o rynku numizmatów, których cena zależy tylko od ich wartości symbolicznej. Dlaczego nie odbywają się dyskusje o wycenach malarstwa, o cenowych grach rynkowych? Czy to jest w Polsce zbyt elitarna dziedzina?

Na rynku sztuki zdarza się, że porównywalny towar ma zastanawiająco różne wyceny. Nie wywołuje to publicznej dyskusji.

Na koniec raz jeszcze o odkryciach. Desa Unicum drogo sprzedała obraz „Zapusty” Tadeusza Makowskiego. Należał do zapomnianego dziś marszanda Zbigniewa Legutki (1940–2006). Jako pionier już w latach 70. odkrywał on na świecie zapomniane, szokująco tanie polskie dzieła. Obrazy sprzedawane dziś za miliony kupował wtedy po kilkaset dolarów; opisałem to w książce „Przygoda bycia Polakiem”.

Inwestycje
Kacper Nosarzewski, 4CF: W poszukiwaniu czarnych łabędzi
Inwestycje
Amerykańskie akcje większy zysk przynoszą w okresie od listopada do kwietnia
Inwestycje
Czy warto pozbywać się akcji w maju?
Inwestycje
Kamil Stolarski, Santander BM: Polskie akcje wciąż są nisko wyceniane
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Na giełdach nie dzieje się nic złego
Inwestycje
Niemiecki DAX wraca do walki o 18 000 pkt