W pierwszym odcinku cyklu „abc inwestowania" pisaliśmy, że giełdową karierę należy rozpocząć od oswojenia się z ponoszeniem strat. Najlepszą ku temu drogą jest praktyka, czyli otwarcie rachunku maklerskiego i zainwestowanie realnych pieniędzy. Trzeba jednak pamiętać, że na początku nie można ryzykować pokaźnych sum, których strata wstrząsnęłaby domowym budżetem. Musimy grać pieniędzmi, które możemy przegrać. Nie warto też zbytnio wybrzydzać przy wyborze pierwszego brokera – ma on być przede wszystkim tani.
Ile w takim razie inwestować na starcie i do jakiego biura maklerskiego się udać? Na te pytania spróbujemy odpowiedzieć poniżej.
Trochę ponad „tysiak" na start
W giełdowym podręczniku nie istnieje pojęcie minimalnego kapitału potrzebnego do inwestowania. Na warszawskim parkiecie jest wiele spółek, których akcje wyceniane są poniżej 1 zł, więc teoretycznie można dokonać zakupu, mając ze sobą niewielkie kieszonkowe. Szkopuł w tym, że zabawa tak małymi kwotami jest nieopłacalna. Każde biuro maklerskie pobiera bowiem prowizję od wartości dokonanej transakcji. Standardowe opłaty za obrót akcjami są wszędzie podobne, wynoszą mniej więcej 0,39 proc. wartości zlecenia, ale minimalny poziom, wyrażony kwotowo, waha się od 2 do nawet 10 zł.
Przyjmując, że przeciętnie musimy zapłacić stawkę 0,39 proc., lecz nie mniej niż 5 zł, to nie ma sensu dokonywać zakupów za kwotę mniejszą niż 1282 zł. Dlaczego? Bo składając zlecenie za mniej niż 1282 zł, zapłacimy 5 zł, czyli więcej niż stawka 0,39 proc. Nikt oczywiście nie zabroni grać małymi kwotami, ale z matematycznego punktu widzenia, jest to generowanie niepotrzebnych kosztów.
Poza tym, grając tak minimalnymi kwotami jak na przykład 100 zł, nie będziemy odczuwać emocji związanych z ponoszeniem strat i generowaniem zysków. A przecież o to chodzi na początku inwestycyjnej przygody, by się przyzwyczaić do tej emocjonalnej burzy. Można więc przyjąć, że niecałe 1300 zł stanowi minimalną wartość początkowego portfela. Czy to są pieniądze, na których stratę może sobie pozwolić statystyczny Polak? Wszystko zależy od jego zamożności. Z najświeższych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że przeciętny Kowalski zarobił w grudniu 4111 zł. Jednorazowe przeznaczenie jednej trzeciej miesięcznej pensji na giełdową przygodę nie powinno chyba wstrząsnąć domowym budżetem.