Tydzień temu pisaliśmy w tym miejscu, że po dokonaniu analizy fundamentalnej spółek należy wyselekcjonować perspektywiczne firmy i zbudować z nich portfel o odpowiednim stopniu dywersyfikacji. Do całego procesu decyzyjnego należy jeszcze dołożyć przynajmniej jeden element, a mianowicie sposób wyboru momentu kupna akcji. Skupimy się dziś na dwóch przypadkach – wchodzeniu na rynek, gdy notowania wybijają nowe szczyty lub w sytuacji, gdy szukają dna.
Długie trendy
– Kupując akcje, gdy cena osiąga nowy szczyt, korzystamy z tzw. efektu momentum. Zakładamy tu, że pozytywne tendencje będą utrzymane. Oczywiście rynek w ten sposób zazwyczaj dyskontuje poprawę wyników danej spółki, więc w naszej inwestycji także przyjmujemy, że raportowane rezultaty wypełnią albo przewyższą konsensus prognoz. Wydaje się, że analizowana obok strategia dobrze działa w krótkim i średnim terminie – tłumaczy Michał Krajczewski, analityk BM Banku BGŻ BNP Paribas. Choć nowe maksima notowań mogą sprawiać wrażenie wykupionego rynku, analitycy sugerują, by nie ulegać takiej iluzji. – Trendy trwają dłużej, niż komukolwiek może się wydawać. Aby nie szukać daleko przykładu, wystarczy rzucić okiem na notowania złotego. W lipcu 2014 r. odbijaliśmy się od wsparcia i psychologicznej bariery 3 zł za dolara. Następnie zanotowaliśmy 12 tygodni wzrostowych z rzędu, dochodząc do poziomu 3,4 zł. Większość głosów była zgodna: „to już zbyt wysoko", „pora na umocnienie ". Co było dalej? Poziom 4 zł za dolara już nikogo nie dziwi. Trend pokazał swoją siłę – zauważa Tomasz Wiśniewski, ekspert Investment University, TMS Brokers. Analityk podkreśla jednocześnie, że trend trwa dopóty, dopóki nie ma sygnałów do odwrotu płynących z analizy technicznej. – Ta nieszczęsna maniera sprzedawania maksimów doprowadziła wielu inwestorów do strat. Sprzedawać wysoko? Owszem, ale po uzyskaniu wystarczającej puli sygnałów, jak formacja techniczna. Natomiast kiedy wkraczamy w nowy teren najwyższych cen, nie ma sensu stawać naprzeciwko „watahy chciwych gości w czerwonych szelkach", to samobójstwo – dodaje Wiśniewski.
Kupowanie słabości
Z zebranych przez nas statystyk dla polskiego rynku akcji dla ostatnich pięciu lat (patrz wykresy obok) wynika, że kupowanie rocznych maksimów dawało rzeczywiście znacznie lepsze rezultaty niż kupowanie dołków. Mało tego, podejście pokonało też nieznacznie szeroki rynek. Nasza analiza nie przekreśla oczywiście sensu kupowania po cenach minimalnych, ale pokazuje, że jest to podejście obarczone większym ryzykiem. – W przypadku inwestorów długoterminowych, posiadających horyzont co najmniej kilkuletni, podejście kontrariańskie może być bardziej opłacalne Jest ono jednak bardziej ryzykowne w krótkim odstępie czasu, ze względu na to, że bardzo trudno jest „złapać" dokładne dno notowań – mówi Krajczewski. Z kolei Tomasz Wiśniewski stanowczo uważa, że nigdy nie powinno się grać przeciwko rynkowej sile.
Obaj eksperci radzą jednak, by strategię kupowania ekstremów cenowych wzbogacić o inne kryteria, które mogą poprawić zyskowność. – Tak jak w przypadku każdej strategii, podejście momentum cenowego najlepiej wspierać również analizą fundamentalną, która powinna potwierdzać pozytywne tendencje w wynikach spółki. Warto również przyjrzeć się, czy dany podmiot nie jest notowany ze zbyt dużą premią względem konkurencji, co może ograniczać potencjał wzrostowy. Wreszcie dywersyfikacja portfela pomoże także ograniczyć ryzyko nietrafionej inwestycji – mówi Krajczewski. Z kolei Wiśniewski zauważa, że kupowanie na szczytach to część znanego podejścia CAN SLIM Williama O'Neila. – Można więc zastosować całe podejście słynnego inwestora. Możemy także wziąć pod uwagę analizę techniczną i kupować szczyty tylko po wybiciu górą z jakiejś formacji technicznej, typu trójkąt zwyżkujący lub symetryczny. Możemy też posiłkować się wolumenem, kupując tylko tam, gdzie ustanowienie nowych maksimów nastąpiło przy dużym zaangażowaniu inwestorów – radzi ekspert.