Inwestycje długoterminowe to nieudane krótkoterminowe „strzały”?

Gościem programu Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Albert „Longterm” Rokicki, inwestor giełdowy.

Aktualizacja: 19.12.2017 18:25 Publikacja: 19.12.2017 18:21

Inwestycje długoterminowe to nieudane krótkoterminowe „strzały”?

Foto: parkiet.tv

Skąd się wziął pana przydomek „Longterm”? Mówi się, że długoterminowe inwestycje to nieudane inwestycje krótkoterminowe. Tak też było u pana? 

Tak nie powinno być. Nigdy nie namawiam do krótkoterminowego inwestowania. Jeżeli ktoś nie podchodzi do inwestowania krótkoterminowo, to nigdy nie zostanie z nieudanym zakupem. Zawsze podkreślam, że należy inwestować długoterminowo i nie przejmować się przejściowymi perturbacjami. Jeżeli mamy dobrą spółkę, o solidnych fundamentach, to trzeba ją trzymać jak najdłużej.

Długi termin... co to oznacza?

W obecnych czasach, w których wszyscy gonią za pieniądzem i cierpimy na brak czasu, pojęcie długoterminowości coraz bardziej się skraca. Słyszałem już opinie, że nawet miesiąc to już jest długi termin. Ja uważam, że długi termin to co najmniej rok, ale optymalnym horyzontem jest około pięciu lat.

Kiedy mowa o inwestycjach długoterminowych, to zawsze mam w głowie przypadek JSW. Spółka od debiutu giełdowego w 2011 r. do tej pory nie odrobiła strat. 

JSW powoli odrabia straty. Zawsze jednak powtarzam, że jeżeli kupimy akcje danej spółki, to absolutnie nie mamy o nich zapomnieć. Cały czas obserwujemy firmę, sprawdzamy jej wyniki finansowe. Jeśli pojawia się np. strata albo spółka odwołuje dywidendę, to są to modelowe sygnały ostrzegawcze, żeby uciekać. Po co się męczyć z jedną spółką, jak mamy taki bogaty wybór na GPW.

Skoro jest tyle spółek, to rodzi się pytanie, jak je dobierać do portfela? Analiza fundamentalna, techniczna, otoczenie makroekonomiczne, dywidendy?

Przede wszystkim stosowałbym podejście fundamentalne. Warren Buffett porównuje skutecznego inwestora do najlepszych pałkarzy wśród bejsbolistów. Oni odpuszczają sobie większość piłek, które nie lecą w tzw. złoty punkt. Czekają na odpowiedni moment i go wykorzystują. Tak samo jest z inwestycjami. Czekamy na swoją okazję, czasami nawet tygodniami czy miesiącami. Ta jedna trafna pokrywa nam wszystkie ewentualne straty i je dodatkowo rekompensuje.

Analiza fundamentalna to przede wszystkim wskaźniki? 

Nie sprowadzałbym wszystkiego do matematyki. To także podejście bardziej behawioralne, również humanistyczne. Chodzi m.in. o spotkanie z zarządami, sprawdzanie, czy dotrzymują tego, co obiecują.

Wiele osób nie ma jednak czasu na takie analizy. Może lepiej więc inwestować za pomocą np. funduszy inwestycyjnych? 

Rozumiem, że w obecnych czasach może trochę brakować czasu. Osobiście jednak nie polecam inwestowania przez fundusze. Jak policzyliśmy w zespole Longterm, inwestując w fundusz inwestycyjny przez 30 lat, przy inwestycji rzędu 30 tys. zł i średniej rocznej stopie zwrotu rzędu 10 proc., robi się około 420 tys. Jest to oczywiście bardzo dobry wynik. Inwestując jednak samemu, nie płacąc prowizji, mielibyśmy o 66 proc. więcej pieniędzy.

Skoro mowa o produktach długoterminowego inwestowania, to może warto postawić na IKE i IKZE?

Jak najbardziej tak. Mamy wspaniałe dwa narzędzia, które dają nam realne korzyści podatkowe przy inwestowaniu. Namawiam więc każdego inwestora do tego typu produktów.

Jakie są natomiast główne grzechy inwestorów giełdowych?

Według mnie jest to ten sam błąd, który ja również popełniałem na początku swojej kariery giełdowej. Chodzi o otwieranie inwestycji bez strategii, planu wyjścia. Rozmawialiśmy o JSW... byłbym w stanie kupić te akcji i trzymać je do minimum notowań. To się jednak zmieniło. Zawsze przed otworzeniem danej pozycji mam ściśle określony plan, co się musi zdarzyć, aby taką inwestycję zakończyć. Jest to trochę jak w piłce nożnej. Po niekorzystnych wydarzeniach daję spółce żółtą kartkę. Po drugiej żółtej kartce taka spółka wypada z portfela. Każdy powinien mieć plan działania.

Ile spółek w portfelu powinien mieć inwestor indywidualny, aby być w miarę dobrze zdywersyfikowany?

Uważam, że zbyt duża dywersyfikacja nie ma sensu. Opierając się na tworzonych przez nas portfelach, w których są trzy spółki, zachowuje się zdecydowanie lepiej. Tam, gdzie jest więcej spółek, wyniki były nieco gorsze. Oczywiście one są też mniej narażone na przejściowe perturbacje. Nie powinno się mieć jednak w portfelu więcej niż 10 spółek, chociaż to też zależy od wielkości posiadanego kapitału.

Wysokie stopy zwrotu z inwestycji giełdowych. Czy nie jest to przypadkiem mit?

Istnieje na rynku mit krótkoterminowości. Każdy chce w ciągu miesiąca zarabiać kilkadziesiąt procent. Niestety, tak się nie da. Gdyby to było możliwe, to nie Warren Buffett byłby jednym z najbogatszych ludzi, tylko któryś ze spekulantów. Mitem jest też to, że do inwestowania potrzebna jest ponadprzeciętna wiedza. Najważniejsza jest natomiast stabilność emocjonalna i nieuleganie emocjom. 

Czego pan się spodziewa po 2018 roku, jeżeli chodzi oczywiście o warszawską giełdę?

Uważam, że to będzie dobry rok, który generalnie powinien należeć do rynków rozwijających się. Mamy w Polsce najniższe bezrobocie w historii, sprzedaż detaliczna rośnie, produkcja przemysłowa też idzie w górę. Tymczasem inwestorzy wciąż mają minorowe nastroje. To kiedyś musi się wyrównać, dlatego jestem optymistą.

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?