Prognozowanie to nie tylko łut szczęścia

Publikacja: 31.10.2018 05:00

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Paweł Małmyga, analityk DM PKO BP.

Gościem Przemysława Tychmanowicza w Parkiet TV był Paweł Małmyga, analityk DM PKO BP.

Foto: Archiwum

Osoby prognozujące mogą się sprawdzić m.in. w konkursie Hybrid Forecasting Competition. Pan w kategorii makroekonomia i finanse zajął w nim ostatnio pierwsze miejsce na 500 zgłoszeń i był piąty w klasyfikacji ogólnej. Jaki jest pana przepis na sukces w prognozowaniu? Czy w ogóle prognozowania da się nauczyć?

Moim zdaniem można się tego nauczyć. Kluczowe są dwie rzeczy. Po pierwsze doświadczenie. Prognozowania uczymy się właśnie poprzez prognozowanie i późniejsze sprawdzanie wyników, tego, czy prognozy się spełniają. Druga ważna rzecz to jest warsztat. Do prognozowania trzeba podejść systematycznie.

Na początku trzeba zobaczyć, czy pytanie, na które chcemy znaleźć odpowiedź, w ogóle ma sens. Poza tym musimy dokładnie przeczytać pytanie i dokładnie na nie odpowiadać, a nie na naszą interpretację tego pytania. Wiele osób ma tendencję do przykładania nadmiernej wagi do swojej opinii i doświadczeń. Poza tym w przypadku trudnych i złożonych zagadnień staramy się je rozłożyć na czynniki pierwsze.

Pojawią się jednak głosy, że prognozowanie to trochę wróżenie z fusów i większe znaczenie ma szczęście niż faktyczna wiedza. Pan się z tym zgadza?

Szczęście oczywiście ma znaczenie. Najważniejszy jednak jest warsztat, czyli to, jak się do tego prognozowania zabieramy. Weźmy na przykład nasz WIG i spróbujmy zgodnie ze sztuką prognozowania odpowiedzieć na pytanie, czy w ciągu miesiąca zyska on, czy straci. Podejść do tego należy z dwóch stron. Najpierw trzeba spojrzeć na to zagadnienie z zewnątrz, a później dopiero wchodzić w szczegóły.

Jeśli weźmiemy dane od 2009 r., to w 55 proc. przypadków indeks WIG jest wyżej niż miesiąc wcześniej. To jest nasz scenariusz bazowy. Teraz wejdźmy w szczegóły. WIG w ostatnich dniach wyznaczył wielomiesięczne minimum, jest trend spadkowy. W związku z tym szanse na wzrosty trzeba obniżyć o jakieś 10–15 proc., czyli szanse na to, że WIG za miesiąc będzie wyżej, kształtują się teraz w okolicach 48 proc.

Z drugiej strony można wysunąć argument, że od początku roku spadliśmy już o 15 proc., więc może przyszedł czas na odbicie?

Zgadza się. To znowu kazałoby przesunąć prognozę w górę. Skłaniałbym się jednak do delikatnego przesunięcia tej prognozy i wrócił znowu do szans na wzrosty w okolice 55–60 proc. Przy prognozowaniu trzeba brać pod uwagę kilka punktów widzenia i patrzeć na to, jakie przeciwstawne siły działają na czynnik, który bierzemy pod uwagę.

W tym przypadku zatrzymałbym się na 60 proc. Kluczowe rzeczy, które trzeba uwzględniać przy prognozowaniu, to aktualizacja prognozy. Na bieżąco trzeba reagować na napływające nowe informacje.

60 proc. szans na wzrosty to też nie jest jakoś dużo. Czy więc „kupujemy" WIG?

Moim zdaniem jest to poziom, przy którym można by się pokusić o „kupno" indeksu. Trzeba jednak pamiętać, że cały czas musimy uaktualniać naszą prognozę.

Prognozy rynkowe potrafią się bardzo mocno różnić. Skąd takie duże rozbieżności? Teoretycznie wszyscy bazujemy na tych samych informacjach.

Zgadza się. Duże znaczenie ma natomiast to, jak dużą wagę przykładamy do elementów wpływających na daną prognozę. W prognozowaniu najlepsze jest obserwowanie średniej bądź mediany wskazań rynkowych i oparcie naszej decyzji, punktu wyjścia właśnie na tej podstawie.

Na rynku mamy bardzo dużo szokujących prognoz. Często można się spotkać z opiniami o zbliżającym się kryzysie. Wcześniej czy później takie prognozy zapewne się sprawdzą, tylko jaka jest ich przydatność?

Faktem jest, że najbardziej lotne są te tematy, które są najbardziej szokujące. Wartość jednorazowych, szokujących prognoz jest jednak znikoma. Faktycznie bowiem, jeśli przez 10 lat będę twierdził, że wybuchnie kryzys, to prędzej czy później trafię ze swoją prognozą, ale przecież nie o to w tym chodzi.

A co ze skutecznością prognoz? Do których z nich należy przywiązywać największą wagę? Czy w ogóle prognozowanie długoterminowe ma jakiś sens?

Krótkoterminowe prognozy można stawiać bardziej precyzyjnie. W długim terminie składowych, które trzeba wziąć pod uwagę, jest więcej. W moim odczuciu prognoza długoterminowa powinna być więc szersza.

Jeśli chodzi o skuteczność prognoz, to oczywiście najlepiej byłoby sprawdzać skuteczność każdego prognosty i każdego zespołu, sprawdzać, jak często się mylą, a jeśli się mylą, to jak mocno. Jeśli zaś mają rację, to o ile lepsi są od innych.

Wspominał pan, że prognozy trzeba aktualizować. Jak często trzeba to robić?

Zależy, co prognozujemy. Przy kursach instrumentów finansowych z pewnością trzeba to robić częściej, szczególnie w okresach wyższej zmienności, z którą mamy do czynienia teraz. Jeśli np. prognozujemy wydarzenia geopolityczne, dynamika jest nieco mniejsza, więc aktualizację można przeprowadzać rzadziej, chociaż oczywiście na bieżąco trzeba śledzić to, co się dzieje.

Do kogo w ogóle kierowane są prognozy i czy warto się nimi kierować? Może zamiast słuchać rad innych, lepiej samemu poświęcić czas na prognozowanie tego, co może się wydarzyć?

Tak jak już wspomniałem, na pewno warto patrzeć na średnie wskazania rynkowe. Odrzucałbym natomiast skrajne prognozy, gdyż ich sprawdzalność jest niska, chyba że dany prognosta czy też zespół mają bardzo wysoką skuteczność. Wtedy oczywiście trzeba przywiązywać do tego wagę. Prognozy i poznanie tego, w jaki sposób i po co są robione, pozwala na skorygowanie naszych oczekiwań. Powinny bowiem one być dopasowane do rzeczywistości. PRT

Inwestycje
Tomasz Bursa, OPTI TFI: WIG ma szanse na rekord, nawet na 100 tys. pkt.
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje
Emil Łobodziński, BM PKO BP: Nasz rynek pozostaje atrakcyjny, ale...
Inwestycje
GPW i rajd św. Mikołaja. Czy to może się udać?
Inwestycje
Co dalej z WIG20? Czy zbliża się moment korekty spadkowej?
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje
Ropa naftowa szuka pretekstu do ruchu w górę
Inwestycje
O tym huczy cała Wall Street. Jak Saylor zahipnotyzował inwestorów?