Pod koniec minionego tygodnia rentowność polskich 10-letnich obligacji skarbowych spadła poniżej 2,5 proc., do poziomu, na którym poprzednio była wiosną 2015 r. Wtedy doszło do tego w warunkach deflacji i oczekiwań, że Rada Polityki Pieniężnej obniży stopy procentowe. Dzisiaj inflacja w Polsce przyspiesza, pod koniec roku może dojść do 3 proc. rocznie, a o obniżkach stóp nie ma mowy przy szybkim wzroście gospodarki. Co w takim razie zepchnęło tak nisko rentowność polskiego długu?
Złożyły się na to dwa czynniki. Po pierwsze, do bardzo dużego spadku rentowności doszło też na bazowych rynkach obligacji (USA, Niemcy – red.). Był to głównie efekt obaw inwestorów związanych z eskalacją wojny handlowej między USA a Chinami, która może mieć negatywny wpływ na tempo wzrostu światowej gospodarki. Inwestorzy skierowali się w stronę bezpiecznych aktywów, co sprawiło, że w USA rentowności 10-latek spadły w zeszłym tygodniu do 2,05 proc. To niemal 1 pkt proc. niżej niż w listopadzie ub.r. Sytuacja na polskim rynku długu była odzwierciedleniem tego trendu. Do tego w Polsce utrzymuje się wysoka dynamika PKB, co w połączeniu z dobrą sytuacją w finansach publicznych i małą podażą obligacji na aukcjach sprawia, że polskie papiery dłużne są dobrze postrzegane przez inwestorów.
Jak to możliwe, że obawy inwestorów dotyczące koniunktury na świecie nie uderzyły w notowania akcji? Maj był na giełdach słaby, ale czerwiec jak dotąd jest udany. Trudno dopatrzyć się tu awersji do ryzyka…
Można to tłumaczyć tym, że w ślad za obawami przed spowolnieniem gospodarczym poszły oczekiwania na obniżki stóp procentowych w USA. Obecnie rynek wycenia obniżkę tych stóp o 0,75 pkt proc. w ciągu roku, a prawdopodobieństwo, że na taki ruch Fed zdecyduje się już w lipcu, oceniane jest na ok. 80 proc. Wzrosty cen akcji można rozumieć jako wyraz optymizmu, że łagodniejsza polityka pieniężna pobudzi trochę gospodarkę. Ponadto oczekiwanie na cięcie stóp w Stanach Zjednoczonych przyczyniło się do osłabienia dolara, co z kolei poprawia konkurencyjność tamtejszych firm. Inwestorzy mogą to uwzględniać w cenach ich akcji.