Gdyby ktoś spojrzał na wykresy poszczególnych surowców na samym początku marca i spojrzał na nie teraz, to mógłby dojść do wniosku, że w zasadzie nic strasznego się nie wydarzyło. Wygląda na to, że rynek surowców wraca do normalności.
Faktycznie jesteśmy już po głównej fali wyprzedaży. Widać to nie tylko na rynku surowców, ale także na giełdach. Nastroje są pozytywne, chociaż na świecie wciąż są napięcia, jak chociażby te między Stanami Zjednoczonymi i Chinami czy też te związane z wewnętrznymi problemami USA. Dane gospodarcze również nie zachwycają, natomiast rynek finansowy ma się naprawdę dobrze i inwestorzy szukają możliwości lokowania kapitału. Biorąc pod uwagę, że rynek surowców nie radził sobie zbyt dobrze w ostatnich latach, a dodatkowo został też dotknięty mocną przeceną w marcu i kwietniu, doprowadziło to do tego, że i surowce stały się atrakcyjne, i kapitał szuka okazji inwestycyjnych już nie tylko na giełdach. Widoczne to było przede wszystkim w kwietniu na rynku ropy naftowej.
To właśnie wtedy cena kontraktów na ropę naftową spadła poniżej zera...
Zgadza się. Było to też związane z faktem, że duża część inwestycji miała charakter pasywny poprzez m.in. fundusze ETF. Okazało się, że w fundusz ropy naftowej zainwestowano bardzo dużo pieniędzy i musiał on nabywać kontrakty terminowe. W pewnym momencie było ich na tyle dużo, że pod koniec miesiąca, kiedy wygasały, chciano się ich pozbywać nawet po ujemnych cenach, byle tylko nie doprowadzić do dostawy fizycznej surowca.