Minęło pięć miesięcy od trzeciego w historii bitcoina (BTC) halvingu, w wyniku którego nagroda za wykopanie bloku spadła o połowę, do 6,25 USD. Od maja kurs kryptowaluty wzrósł z 8500 USD do prawie 18 500 USD. Wygląda więc na to, że prawo popytu i podaży działa tu książkowo. Dynamika przyrostu nowych monet spadła, a z rynku napływają sygnały, że popyt na bitcoina nie gaśnie. Efekt widać na wykresie.
Zmiana narracji
Od początku roku bitcoin zyskał 146 proc. Dla porównania złoto podrożało o 22,6 proc., srebro o 33,9 proc., a S&P 500 o 10,4 proc. Środowe maksimum bitcoina na poziomie 18 460 USD oznacza, że w ujęciu dolarowym kryptowaluta znalazła się około 1500 USD od historycznego rekordu (ATH, od ang. All Time High) ustanowionego pod koniec 2017 r. Celowo piszę o ujęciu dolarowym, bowiem w relacji do rosnącej liczby walut fiducjarnych bitcoin swoje dotychczasowe ATH już zdążył pobić. W tym gronie jest także złoty. W szczycie sprzed trzech lat za jedną sztukę BTC trzeba było płacić 69 788 zł, a w środę kurs sięgnął w porywach 69 814 zł. Kryptowaluta pobiła swoje dotychczasowe ATH także w relacji do brazylijskiego reala, tureckiej liry, rosyjskiego rubla i argentyńskiego peso.
Oczywiście wszyscy zerkają na relację BTC/USD, bowiem to dolar amerykański wciąż stanowi „numer jeden" w świecie tradycyjnych walut i to najczęściej do niego ucieka kapitał, gdy w globalnym ładzie ekonomicznym dzieje się źle. Nie brakuje jednak analityków w dużych grupach bankowych, którzy coraz częściej mówią o bitcoinie w kategoriach alternatywy dla ochrony i przetrzymywania środków finansowych.
Kilka tygodni temu w raporcie JP Morgana porównywano bitcoina do złota, akcentując lepsze długoterminowe perspektywy dla tego pierwszego. W ostatnich dniach na portalu zerohedge.com cytowany był Jim Raid, jeden z dyrektorów zarządzających w Deutsche Banku. – Widać rosnący popyt na bitcoina, który podobnie jak złoto zaczyna być używany jako zabezpieczenie przed ryzykiem dolarowym i inflacją – powiedział. Niby nie ma w tych słowach nic odkrywczego, bo żeby dojść do takiego wniosku, wystarczy zerknąć na wykresy obu aktywów w ujęciu kilkumiesięcznym. Kluczowa jest jednak zmiana narracji. O ile kilka lat temu szef JP Morgana mówił o bitcoinie w kategoriach globalnego oszustwa, a analitycy rynków kapitałowych na słowo „kryptowaluty" reagowali złośliwym uśmiechem, to teraz bez wahania wymienia się bitcoina w jednym rzędzie z ostojami tradycyjnych finansów, czyli złotem i dolarem.