Notowaniom surowców w tym roku sprzyjała nie tylko sytuacja gospodarcza, pandemia, ale też spadek wartości dolara. Indeks przedstawiający uśredniony kurs dolara w stosunku do sześciu par walutowych spadł w grudniu do najniższego poziomu w ciągu ostatniego 2,5 roku. Tyle samo dolar stracił do euro.
Najbardziej skorzystało na tym srebro, które stało się jednym z największych – nie licząc bitcoina – hitów inwestycyjnych. Zarówno inwestorzy, jak i analitycy oczekują, że w przyszłym roku będzie podobnie.
Od stycznia do pierwszych dni grudnia 2020 r. srebro podrożało o prawie 36 proc. Tak wysoki wskaźnik został osiągnięty mimo krótkookresowych spadków. Do poważnego załamania notowań doszło w pierwszej połowie marca, kiedy cena spadła poniżej 12 dolarów za uncję. Najpierw na wiosnę, a później jesienią wyraźnie zmalał popyt na biały metal ze strony przemysłu. Jak ocenia Silver Institute, spadek wyniósł 7 proc., co jest najgorszym wynikiem od 2016 r.
Perspektywy tego metalu są jednak dobre, nawet lepsze niż złota. Popyt na srebro będzie rósł choćby z powodu rozwoju programów OZE. Metal ten jest wykorzystywany m.in. jako przewodnik prądu elektrycznego otrzymywanego z konwersji promieniowania słońca wewnątrz ogniwa fotowoltaicznego. Srebro znajduje się też w telefonach i laptopach, na które zapotrzebowanie mocno wzrosło wraz z przejściem na zdalną pracę i naukę. Tymczasem według Silver Institute produkcja srebra może spaść o 4,6 proc. z powodu przestoju kopalń w czasie pandemii.
Dwucyfrowe zyski i...
Grudniowe notowania srebra rozpoczęły się od 24,23 dolara za uncję. Większość analityków, m.in. z Goldman Sachs czy brytyjskiej firmy analitycznej Metal Focus, uważa jednak, że cena przekroczy 30 dolarów. Canadian Imperial Bank of Commerce obstawia nawet, że w przyszłym roku za uncję trzeba będzie płacić po 32 dolary. Ostrzega jednak, że w kolejnych dwóch latach cena obniży się do 31, a później do 30 dolarów.