Kolekcja buduje wizerunek właściciela

Sensacje na rynku malarstwa, numizmatów.

Publikacja: 16.07.2017 15:41

Obraz pt. „Para” Jana Lamberta-Ruckiego.

Obraz pt. „Para” Jana Lamberta-Ruckiego.

Foto: Archiwum

Jak będziesz uciekał z obrazem Malczewskiego na plecach, kiedy trzeba będzie ratować się ucieczką? Dawno temu postawiłem to pytanie w „Parkiecie", żeby przekonać czytelników, że numizmaty to lepsza lokata niż malarstwo. To moje pytanie stało się już legendą pośród kolekcjonerów, inwestorów i antykwariuszy.

Od 300 tys. zł rozpocznie się licytacja dukata kupionego za 152 funty w 1961 r. na aukcji w Amsterda

Od 300 tys. zł rozpocznie się licytacja dukata kupionego za 152 funty w 1961 r. na aukcji w Amsterdamie.

Archiwum

Z monetami możesz śmigać jak zając, nawet slalomem. Mają zdecydowanie lepszą płynność niż obrazy. Można je kupować, przechowywać, sprzedawać dyskretniej niż obrazy. Załóżmy, że obraz kosztuje 100 tys. zł. Potrzebujesz akurat 30 tys. zł gotówki. Jeśli nawet sprzedasz obraz, to co zrobisz z pozostałą kwotą? Natomiast za 100 tys. zł możesz kupić np. 10 monet. Będziesz je wyprzedawać stosownie do potrzeb. Mechanizmy te dotyczą monet o wartości symbolicznej oraz tych, których cena zależy głównie od kruszcu.

Tydzień temu zasygnalizowałem, co będzie na jesiennej aukcji Warszawskiego Centrum Numizmatycznego (www.wcn.pl). Dziś o aukcji stołecznego Antykwariatu Numizmatycznego Michał Niemczyk (www.niemczyk.pl), która odbędzie się 21 października.

Ujawnili skarby

Talar z portretem Sobieskiego licytowany będzie od 60 tys. zł.

Talar z portretem Sobieskiego licytowany będzie od 60 tys. zł.

Archiwum

Będzie w ofercie ok. 700 pozycji, w tym skarby z lwowskiej kolekcji Rudolfa Mękickiego. Będą rzadkie medale gdańskie i np. talar medalowy Władysława IV, nienotowany wcześniej w handlu.

Cenę wywoławczą 300 tys. zł ma dukat wybity w Krakowie w 1535 roku. Kupiony został w Amsterdamie na aukcji w 1961 roku za 152 funty brytyjskie. Podaję ten szczegół, aby każdy mógł oszacować możliwy zysk.

Miedziany unikat z 1720 r. ma kusząco niską cenę 5 tys. zł.

Miedziany unikat z 1720 r. ma kusząco niską cenę 5 tys. zł.

Archiwum

Faktem jest, że do aukcji numizmatycznych zostało parę miesięcy. Dla debiutantów na tym rynku to czas na naukę (lektury, aukcje internetowe, dyskusje w internecie na temat handlu). Kiedy nadejdą najważniejsze, aukcje będziecie bardziej świadomymi obserwatorami. Rynek jest stabilny. Liczy kilkanaście tysięcy stałych klientów, którzy kupują w różnych przedziałach cenowych. Codziennie na krajowym rynku zawierane są setki transakcji do 1 tys. zł.

Prywatni kolekcjonerzy malarstwa latem ujawnili na wystawach swoje skarby. Obowiązkowo odwiedzamy wielką wystawę w Muzeum Śląskim w Katowicach (www.muzeumslaskie.pl), gdzie pokazano 180 obrazów i rzeźb z kilkunastu prywatnych zbiorów. Do 10 września w Muzeum Narodowym w Gdańsku (www.mng.gda.pl) wystawiane są świetne obrazy młodopolskich artystów, zgromadzone przez jednego kolekcjonera. Powieszono je w Zielonej Bramie, kilka kroków od pomnika Neptuna.

W Sopocie wystawiono rzeźby Jana Lamberta-Ruckiego. We wrześniu otwarta zostanie w Konstancinie wiel

W Sopocie wystawiono rzeźby Jana Lamberta-Ruckiego. We wrześniu otwarta zostanie w Konstancinie wielka wystawa artysty.

Archiwum

Ostatnio w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie (www.pgs.sopot.pl) wystawiono fragment zbiorów Marka Roeflera, warszawskiego dewelopera. Roefler w 2010 roku otworzył w Konstancinie prywatne muzeum artystów należących do tzw. Ecole de Paris (www.villalafleur.pl). To dzieła artystów, którzy wyemigrowali z Polski zwykle w latach 1910–1939. Kolekcja jest tak bogata, że muzeum pracuje normalnie, choć część zbiorów pojechała na wystawy do Katowic i Sopotu.

Kolekcjoner odkrywca

Przeprowadziłem kilka wywiadów z Markiem Roeflerem. Kupił np. pierwsze nad Wisłą dzieło Modiglianiego, w dodatku o wyjątkowej wartości dla Polaków. To rysunkowy portret (prezentowany jest w Sopocie) legendarnego w świecie paryskiego marszanda Leopolda Zborowskiego, który wylansował Modigliniego. Zborowski był poetą ze Lwowa.

Wylicytował na światowych aukcjach świetne obrazy, np. Mojżesza Kislinga, który za życia odniósł wielki sukces artystyczny, finansowy i towarzyski. Przyjaźnił się z Modiglianim i Picassem. Nazywany był księciem Montparnassu, a urodził się w Krakowie, tam ukończył studia.

Sztuka buduje wizerunek kolekcjonera. W jednym z wywiadów Roefler powiedział: „Dzięki muzeum na pewno wyszedłem z anonimowości. Przestałem być panem, który tylko zarabia pieniądze".

Gdyby nie muzeum, Marek Roefler byłby anonimowym numerem na liście nazwisk tysięcy polskich deweloperów. Dzięki muzeum specjalnie odwiedzają go wpływowi ludzie ze świata, którzy tak samo są kolekcjonerami dzieł malarzy z Ecole de Paris. Goście mają obrazy np. Chagalla i Modiglianiego. Roefler zgromadził najlepsze dzieła artystów drugiego planu, np. Haydena, Menkesa, Augusta Zamoyskiego.

Zapraszany jest przez swoich gości, odwiedza ich w USA. Czy przekłada się to na finansowe zyski jego firmy Dantex? Nie sądzę. Na pewno zdecydowanie wzbogaca to przeżycia kolekcjonera. Może to jest największym zyskiem?

Roefler przejdzie do historii Polski jako odkrywca. Odkrył i przyswoił polskiej kulturze dorobek nieznanych wcześniej nad Wisłą polskich malarzy-emigrantów. Na wystawie w Sopocie są rzeźby np. Jana Lamberta-Ruckiego, który jest gwiazdą światowych aukcji. W Polsce nikt nie kojarzył, że artysta ukończył akademię w Krakowie.

Podrożeje po wystawie?

Marek Roefler co roku organizuje w Konstancinie monograficzną wystawę jednego artysty. Wypożycza dzieła ze światowych zbiorów, wydaje dwujęzyczny katalog-album. Takich wystaw było siedem. Ich kuratorem jest Artur Winiarski, na co dzień kustosz muzeum w Konstancinie. Od 22 września można będzie oglądać w Konstancinie wystawę Jana Lamberta-Ruckiego. Czy po wystawie jego dzieła podrożeją?

Przed gmachem muzeum w Konstancinie stoi rzeźba Xawerego Dunikowskiego, która wcześniej zdobiła paryską rezydencję legendarnego fryzjera Antoniego Cierplikowskiego. Historia tej rzeźby jest smutna, dość typowa dla polskich dzieł. Po śmierci Cierplikowskiego znalazła się w nieodpowiednim, przypadkowym miejscu. Francuskiemu właścicielowi nic nie mówiło nazwisko Dunikowskiego, genialnego polskiego artysty.

W 2007 roku przypadkiem (!) francuski marszand spotkał na paryskiej ulicy zamieszkałego we Francji polskiego marszanda Krzysztofa Zagrodzkiego. Dzięki temu spotkaniu zapomniana, anonimowa rzeźba została uratowana.

Pierwotnie Zagrodzki planował, że to dzieło w najczystszym stylu art deco trafi do prestiżowego domu aukcyjnego we Francji z ceną wywoławczą rzędu 80 tys. euro. Życie pokazało, że to nierealne. Rzeźbę nieznanego w Europie artysty trzeba było wystawić za mniej więcej jedną czwartą planowanej ceny.

Polskie dzieła na świecie nadal są względnie tanie, ponieważ mamy niewielu kolekcjonerów. Nikt nie bije się o polskie dzieła na światowych aukcjach tak ostro, jak Rosjanie walczyli o dzieła swoich artystów w okresie rosyjskiej prosperity kilka lat temu.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę