Zacznę od prywatnego wyznania. Po 18 latach obciąłem niedawno sięgające pasa włosy. Cóż, pragnienie zmiany okazało się silniejsze, jednak dusza hipisa wciąż we mnie tkwi, a miłość do garbusów przetrwa wszystko. Tu warto dodać, że ten cudowny wóz ową potoczną nazwę nosi tylko w Polsce. W większości krajów znany jest jako chrząszcz. Jego oryginalna nazwa brzmi z niemiecka käfer, a angielska – beetle.
Ten wóz, jak wiadomo, zmotoryzował powojenne Niemcy, choć jego projekt powstał jeszcze w latach 30. Jest dziełem Ferdinanda Porsche, a zamówienie złożył sam Adolf Hitler, marzący o aucie dla ludu. Wymogiem Führera była bowiem powszechna dostępność nowego samochodu, który można by kupić dzięki książeczce oszczędnościowej za sumę 990 reichsmarek, przy przeciętnym tygodniowym dochodzie 32 reichsmarek. To wszystko jednak już wiemy. Paradoksem jest, że garbus stał się kultowym pojazdem hipisów, którzy głosili pokój i pacyfistyczne hasło Flower power.
Konstrukcja, czerpiąca pewne wzorce z tatry T97 (udowodniono to w procesie sądowym z roku 1961), jest prosta i solidna, co skazało samochód na sukces. Produkowano go 70 lat i to jest nadal światowy rekord, jeśli chodzi o długość produkcji samochodów. W tym czasie z taśm zjechało ponad 21,5 mln egzemplarzy. Kariera odkrytych wersji nie jest tak długa. Pierwszy kabriolet zbudowany na garbusie opuścił zakłady Karmanna w 1949 roku, ostatni w 1980 roku, przechodząc po drodze tylko niewielkie zmiany.
Wśród wielu dostępnych na rynku garbusów bez dachu w oko wpadł mi egzemplarz z 1977 roku, z silnikiem o pojemności 1192 cm3 i mocy 34 KM. Kosztuje 33 000 zł, co nie jest ceną wygórowaną jak na tak wyjątkowy wóz w znakomitej formie. Wyjątkowy, ponieważ nie jest to oryginał Karmanna, lecz przerobiona wersja klasyczna. „Pojazd sprzedany oryginalnie przez Porsche Austria Gesellschaft m.b.H. & Co. Salzburg. Przerobiony na kabriolet również w Austrii (zachowana kompletna dokumentacja). Stan auta określam jako perfekcyjny" – zapewnia w ogłoszeniu właściciel.
Do chwili obecnej służy on wyłącznie w sezony letnie jako wyjątkowy „wehikuł czasu", ciesząc oczy uczestnictwo różnego rodzaju zlotów i eventów oraz wożąc nowożeńców. Teraz może być twój, drogi czytelniku. Wchodzisz w to?