Pouczające są wyniki aukcji, która 31 listopada odbyła się w Sopockim Domu Aukcyjnym (www.sda.pl). O czym one mówią? Moim zdaniem o tym, że wielu konsumentów sztuki wciąż ma zdecydowanie konserwatywne gusta.
Wysokie ceny osiągnęły obrazy anachroniczne w treści i formie. Typowy pejzaż Feliksa Wygrzywalskiego osiągnął wysoką cenę 40 tys. zł (cena wyw. 13 tys. zł). Odrobinę kiczowaty „Akt" Wlastimila Hofmana wylicytowano do 68 tys. zł, gdy estymacja wynosiła 55–70 tys. zł. Wiele starodawnych malowideł osiągnęło górną granicę cenową estymacji, co rzadko zdarza się na naszych aukcjach.
W ofercie było dziesięć szybko namalowanych nie najlepszych obrazów Wojciecha i Jerzego Kossaków. Tylko dwa spadły z licytacji, ale pewnie kupione zostaną po aukcji. Mogę kontynuować przykłady ostrej licytacji. Zatrzymam się przy obrazie Władysława Czachórskiego (1850–1911). Pisałem o nim w „Parkiecie" 16 listopada. Czachórski z fotograficzną precyzją malował damy w buduarach. Koronki, kwiatuszki, panie jak lalki z porcelany. W Sopocie przybito młotkiem wysoką cenę 860 tys. zł (wyw. 840 tys. zł).
A teraz sensacja. Na portalu Artinfo.pl (www.artinfo.pl) napisano, że taki sam obraz Czachórskiego 10 grudnia wystawi na aukcji Polswiss Art z estymacją 900 tys. zł – 1,3 mln zł.
To niesamowity zbieg okoliczności, że na niewielkim lokalnym rynku wystawiono w tym samym czasie dwa takie same (różnią się kosmetycznymi szczegółami) wyjątkowo drogie obrazy. Żeby było śmieszniej, 12 grudnia na aukcji sztuki dawnej Desa Unicum wystawi podobny w duchu obraz Czachórskiego (estymacja 1,6–2,2 mln zł). Czy rynek wchłonie taką dawkę buduarowego malarstwa?