Inwestujemy w klasyka

Zasada zwykle jest prosta: im więcej zainwestujesz, tym więcej zyskasz, ponieważ im auto droższe, tym szybciej zyskuje na wartości. Nie oznacza to jednak, że taki pomysł na poprawienie stanu konta jest zarezerwowany dla bogatych.

Publikacja: 27.12.2019 19:47

Foto: www.rmsothebys.com

 

Gdy na początku 2019 roku brytyjski dziennik „The Guardian" publikował podsumowanie dotyczące inwestycji na rynkach alternatywnych, fani klasycznej motoryzacji z pewnością zacierali ręce. Z owego raportu wynikało, że inwestycje w oldtimery są w pierwszej trójce dziedzin, generujących w ostatnich latach największe zyski. Wyżej na tym samym podium są jedynie dzieła sztuki i wina.

Odporne na kryzys

Według szacunków amerykańskiej agencji Knight Frank wartość dobrze zachowanych klasyków z wyższej półki w ostatnich latach rosła w tempie nawet 25 proc. rocznie. Nic dziwnego, że coraz chętniej inwestujemy w stylowe samochody, które stały się pewną lokatą kapitału. Powód tego zainteresowania to fakt, że klasyki oparły się zawirowaniom i kryzysom na rynkach finansowych. W ich stronę zwrócili się zatem inwestorzy, którzy dotąd kupowali przede wszystkim obligacje, akcje albo złoto.

Niektórzy porównują klasyki do dzieł sztuki i to niewątpliwie porównanie trafne. Warto mieć w domu Modiglianiego albo Dwurnika, nawet jeśli ich sztuka nas nie powala na kolana. Ba, idę o zakład, że u niejednego przedsiębiorcy większy zachwyt wywoła np. pierwsza generacja Chevroleta Corvette, niż rzeźby Magdaleny Abakonowicz, które w październiku zostały sprzedane na licytacji za ponad 8 milionów złotych.

Żadnych strat

Często słyszymy pytania o to, w jakie samochody warto inwestować. Zasada zwykle jest prosta: im auto droższe, tym szybciej zyskuje na wartości. Zatem im więcej zainwestujemy, tym więcej zyskamy. W domach aukcyjnych często taką dolną granicą jest 100 tys. zł – tyle co najmniej należy przeznaczyć na pojazd traktowany jako inwestycja. W rzeczywistości jednak każdy klasyk będący w miarę dobrej formie, zadbany i traktowany z troską, zyskuje na wartości. I nawet jeśli po kilku latach użytkowania zbilansujemy koszty i okaże się, że zysk jest niewielki albo wyszliśmy na zero, to i tak już jest coś. Cieszyliśmy się oryginalnym i stylowym samochodem, nie ponosząc przy tym strat. Żadne nowe auto nam tego nie zagwarantuje.

Zatem inwestować można nie tylko w niedostępne dla przeciętnego Kowalskiego kilkudziesięcioletnie Porsche, Ferrari, Bugatti czy Astony Martiny. Na polskim rynku chętnie gramy na sentymentach. To m.in. samochody z naszego dzieciństwa, czyli z PRL-u: Fiaty 125p i 126p, czyli maluchy, Polonezy, Syreny, Warszawy, Nysy, Żuki, Tarpany. Na początku lat 90. Można było je znaleźć w niejednej wiejskiej stodole, gdzie służyły np. za kurnik i kupić za symboliczną flaszkę. Teraz to mało prawdopodobne. Swojskie maluchy osiągają ceny minimum 30 tys. zł, są i takie dwu-, trzykrotnie droższe.

Furorę robią również auta z historią, należące do gwiazd muzyki czy filmu albo polityków. Przed kilkoma tygodniami gruchnęła wieść o wystawieniu na sprzedaż 60-letniego Mercedesa 300d Adenauer, którym wożono Edwarda Gierka i Władysława Gomułkę. Takie modele Mercedesa są dostępne już za 150–200 tys. zł Ten konkretny, właśnie za sprawą swej historii, wyceniony został na 400 tys. zł. Bo do faktycznej wartości dochodzą jeszcze emocje.

Najważniejszy pierwszy krok

Rynek samochodów klasycznych z jednej strony rozwija się w Polsce coraz mocniej, z drugiej bywa psuty przez handlarzy, którzy zwietrzyli dobry interes. Niestety, w wielu przypadkach ilość jest ważniejsza od jakości. Bądźmy ostrożni, szukając celu inwestycji, bo ten pierwszy krok – wybór samochodu – jest kluczowy.

Szkoda byłoby, gdyby okazał się ostatnim, bo trafimy na tzw. szrota, który okaże się studnią bez dna. Korzystajmy zatem ze sprawdzonych źródeł, pewnych firm, unikajmy różnych okazji z podejrzanie niską ceną. Na pewno najbezpieczniejsze są firmy specjalizujące się w klasykach, wystawiające swego rodzaju certyfikat jakości, bo dobre imię i rosnący prestiż mają dla nich największą wartość i nie zaryzykują opinii. Podobnie jest z domami aukcyjnymi, gdzie samochody są sprawdzone przez niezależnych ekspertów, a ich ocena musi oddawać faktyczny stan i uwzględniać również wszelkie mankamenty.

Na koniec mała podpowiedź. Najtrudniejsza dla każdego samochodu, także klasyka, jest oczywiście zima. Nie każdy ma możliwość garażowania swoich aut, co wpływa czasem na decyzję o ich sprzedaży. Jeśli chcemy więc zabawić się w łowców okazji, to warto to robić właśnie teraz. Zanim ścisną mrozy, chmury sypną śniegiem, a drogowcy solą.

Inwestycje alternatywne
Małe sztabki i złote monety królują w rosnących zakupach Polaków
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Inwestycje alternatywne
Pozycja długa na rynku sztuki
Inwestycje alternatywne
Retro jest w cenie: BMW 501. Barokowy anioł
Inwestycje alternatywne
Ciągle z klasą!
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Inwestycje alternatywne
Wysoka cena niewiedzy
Inwestycje alternatywne
Pułapki inwestowania w sztukę