Gdy koronawirus doprowadził do największych wyprzedaży w historii polskiej giełdy, uwagę przykuwają inwestycje alternatywne. A ponieważ stopy zwrotu takich inwestycji są odporne na zawirowania na rynkach tradycyjnych, rynek whisky może być uważany za alternatywny dla rynku akcji i surowców.
Na kłopoty – bezpieczne whisky
– Na rynkach inwestycji alternatywnych można wyróżnić dwa momenty, kiedy trafiają tam pieniądze, pierwszy – gdy w czasie zawirowań na rynkach finansowych pieniądze uciekają do tzw. bezpiecznych przystani, za które właśnie uważa się rynki: sztuki, whisky, win inwestycyjnych, diamentów, złoto, franka szwajcarskiego i jena japońskiego – mówi Krzysztof Borowski, profesor Szkoły Głównej Handlowej. Drugi przypływ pieniędzy ma miejsce, gdy rynek giełdowy jest nadmiernie przewartościowany i część kapitału z niego wychodzi, aby szukać miejsc, gdzie można ulokować środki.
Kryzys gospodarczy związany z epidemią koronawirusa doprowadził w marcu do czarnego czwartku, gdy 12 marca WIG20 zanotował największy spadek w swojej historii, gdy w ciągu jednego dnia spadł do poziomu z lipca 2003 r. To oczywiście mocno wpłynęło na nastroje inwestorów. – Podczas ostatniej wyprzedaży akcji na przełomie lutego i marca było widać odpływ środków do tego typu sektorów, tak jak wcześniej w czasie załamań na rynku akcji w 2008 r. i 1987 r. – mówi prof. Borowski. Prof. Borowski, który przeanalizował stopy zwrotu z inwestycji w whisky, akcji i surowców w ciągu ostatnich pięciu lat, dowodzi, że rynku whisky nie można uważać jedynie za rynek „schronienia", atrakcyjny w czasie kryzysów finansowych. W opublikowanym w lutym artykule naukowym udowadniał, że stopy zwrotu osiągane na rynku whisky należą na najwyższych w tej grupie aktywów. – Dlatego rynek inwestycji alternatywnych ma prawo do aspirowania do miana rynku głównego, oczywiście takiego, na którym nie ma mowy o spekulacji w rozumieniu rynku akcji czy surowców, ale sprzyjającego realizacji strategii „kup i trzymaj" – pisze profesor w opracowaniu.
Popularność whisky jako segmentu inwestycyjnego wzrosła w ciągu ostatnich lat, do czego znowu przyczynili się Japończycy, którzy wraz z Chińczykami sporo w nią inwestowali. Warto tu zauważyć, że rynek whisky inwestycyjnej obejmuje jedynie najdroższe marki, nie jest to świat Johnnie Walkera – więc dane o eksporcie alkoholu przeznaczonego do konsumpcji, prezentowane co roku przez Scotch Whisky Assotiation, jedynie pośrednio pozwalają ocenić potencjał tego rynku. Jako lokata kapitału sprzedawane są najdroższe trunki pochodzące z beczek z często nieistniejących już destylarni, whisky dla koneserów, na którą zgłaszany jest duży popyt. Jak podkreślają zagraniczne firmy ułatwiające inwestycje w whisky, przyszła wartość rynkowa beczki whisky single malt zależy od jej wieku, jakości alkoholu i niedoboru oferty. Dlatego dzisiejszy kryzys może też kreować oferty w przyszłości, jak informuje brytyjska firma analityczna IWSR, kryzys może zamknąć wiele kraftowych wytwórni. Analitycy przypominają, że w ostatnim kryzysie gospodarczym przed dekadą nastąpiło również „wytrząsanie" małych marek z handlu detalicznego. A beczki nieistniejących już destylarni mają zagwarantowany ich niedobór na rynku.
Jak zainwestować
Jak zauważa prof. Borowski, nie ma oficjalnych szacunków wartości rynku inwestycji w whisky. Firmy inwestujące przeprowadzają swoje ewaluacje na podstawie portfeli swoich klientów i środków, które inwestują. Nie chcą się jednak nimi dzielić. Obecny rynek eksportowy szkockiej whisky wynosi 5,5 mld euro rocznie, przy czym jako single malt sprzedawane jest jedynie 7 proc., a pozostałe 93 proc. – w mieszankach różnych beczek, nazywanych blended. 80 proc. tej whisky ma mniej niż 15 lat. Wg danych SWA w zeszłym roku do Polski trafiła szkocka o wartości 86,18 mln funtów, czyli ponad 440 mln zł, z czego import silngle maltów był wart ok. 50 mln zł. Jednak według szacunków polskich dystrybutorów, na beczkach o pojemności od 100 do 500 l., po 10 lat przetrzymywania w magazynie można zarobić nawet 300 proc.