Słowo „coexistence” - co tłumaczyć należy jako współistnienie - okazuje się tytułem trafiającym w sedno. Debiutancka wystawa solowa malarstwa Łukasza Patelczyka w Nowym Jorku wciągnęła publikę w osobliwie dziewicze krainy, w których surowa, nieskażona natura współistnieje wyłącznie z czystą abstrakcją: prześwitującą albo całkiem litą figurą geometryczną. Jak skomentował jeden z amerykańskich kolekcjonerów nabywających pracę podczas wernisażu, dzieła łączące w sobie mistrzowsko oddany pejzaż - przestronny i dziki po horyzont - oraz prostotę geometrycznej abstrakcji, uzupełniać mogą każde zbiory, zarówno kolekcję dawnego XIX-wiecznego malarstwa, jak i współczesnej sztuki awangardowej. Wśród przechodniów, odwiedzających wystawę niejako przypadkowo, nie brakuje natomiast czołowych krytyków i właścicieli najcenniejszych dzieł sztuki zachodniej, bo Slag Gallery, eksponująca malarstwo Patelczyka, położna jest w kwartale Manhattanu słynącym z najpoważniejszego handlu galeryjnego w Nowym Jorku. Przepastne, doświetlające wystawę okna, wychodzą m.in. na drzwi David Zwirner Gallery, która w tym roku prezentowała chociażby suto nakrapiane prace Yayoi Kusamy wyceniane w dziesiątkach milionów dolarów.
Czy najnowsza sztuka rodzimych artystów również szacowana bywa w podobnych kwotach? Coraz regularniej - w październiku i listopadzie na zagranicznych aukcjach niepokojąco zdeformowane portrety Ewy Juszkiewicz osiągały równowartości około 2 i 3 mln zł. Jak zaznacza Sławomir Górecki, marszand mieszkający w Nowym Jorku, twórczość niektórych polskich artystów, szczególnie XX-wiecznych, nie osiągnęła jeszcze zachodniego pułapu cen wyłącznie dlatego, że dopiero odkrywana jest przez międzynarodowe grono kolekcjonerów. A to, jak dodaje, stanowi widok wart każdej nieprzespanej nocy: niezbity dowód na to, jak sztuka komunikuje zapisane w niej emocje niezależnie od języka kuratorów czy narodowości odbiorców.
Nowy polski Jork