Minimalne są szanse, że w tym albo przyszłym roku Ministerstwo Skarbu Państwa znajdzie inwestora chętnego do przejęcia polskiego przewoźnika.

Wczoraj prezes PLL LOT Sebastian Mikosz i wiceprezes ds. finansowych Andrzej Oślizło podali wyniki spółki za ubiegły rok. Wcześniej było to niemożliwe, bo audytor nie miał pewności, że firma przetrwa kolejny rok. A wyniki są fatalne. Strata netto za rok ubiegły wyniosła 733 mln zł. Nietrafione zabezpieczenia kontraktów paliwowych obciążyły wynik kwotą 412,2 mln zł. Na pociechę można dodać, że niektóre linie za taki sam błąd płacą w tym roku ponad miliard dolarów.

Ten rok jest dla PLL LOT lepszy. Cięcie kosztów i racjonalizacja działalności przyniosły poprawę oferty. Wprawdzie I kwartał przyniósł 310 mln zł straty, ale kolejne miesiące dały zysk – w kwietniu wyniósł on 15 mln zł, w maju zwiększył się do 43 mln zł, a w czerwcu wzrósł do 74 mln zł. Sierpień i wrzesień także powinny dać zadowalające wyniki. – Dla nas najważniejsze są miesiące zimowe – ostrzega Mikosz, chociaż zapowiada, że w przyszłym roku spółka na trwałe odzyska rentowność. Zamierza zaktywizować działalność nowej spółki LOT Charters, której samoloty mają wozić Polaków na narty, ale i dzięki pozyskaniu jednego dużego samolotu, także i w dłuższe podróże. W dwóch z trzech miesięcy szczytu sezonu – czerwcu i lipcu – LOT Charters przewiózł 190 tys. pasażerów. Do końca roku ma być łącznie 400 tys.

Nowa strategia PLL LOT polega też na szerszym wykorzystaniu Internetu i zmianie systemu wynagradzania. Wypowiedziany został układ zbiorowy. Stworzenie nowego systemu wynagrodzeń planowane jest na 30 września.