Przedział cenowy został ustalony na 7–9,5 zł za walor, a ostateczna cena ma być podana do 24 marca, po budowie księgi popytu dla inwestorów instytucjonalnych (trafi do nich maksymalnie 4,305 mln akcji). Łącznie nowi udziałowcy mają szansę objąć nieco ponad 35 proc. w kapitale zakładowym.
W tej chwili głównym akcjonariuszem spółki (96,67 proc.) jest rodzina Berlingów. Hanna Berling, prezes przyszłego debiutanta na GPW, zapowiada, że pozyskane bezpośrednio przez dystrybutora środki (21–28,5 mln zł) zostaną przeznaczone głównie na rozwój spółki zależnej Arkton zajmującej się produkcją urządzeń do chłodnictwa. Berling kupił je dwa lata temu za 10,8 mln zł. Teraz chce przeznaczyć 14 mln zł m.in. na wybudowanie i wyposażenie nowej hali produkcyjnej.
Strategiczna pozycja Arktonu w grupie polega na tym, że dzięki jego produkcji Berling może szybko odpowiadać na zmieniające się potrzeby swoich klientów. – Pozostajemy jednak przede wszystkim firmą handlową, która ma w ofercie produkty najlepszych marek w branży – zaznacza Hanna Berling.
Tłumaczy, że model funkcjonowania jej firmy różni się od konkurencji głównie tym, że Berling nie ma bezpośredniego kontaktu z końcowymi odbiorcami. – Z tymi kontaktują się współpracujące z nami podmioty, które zajmują się instalacją i serwisem urządzeń czy systemów. Są one dla nas jednocześnie komórkami pozyskującymi klientów – tłumaczy szefowa Berlinga. Jej zdaniem taka struktura jest bardziej wydajna, bo pozwala kooperantom na uzyskiwanie dodatkowych rabatów, a Berlingowi na wzrost sprzedaży.
Przychody spółki w ostatnich latach rosły w tempie dwucyfrowym. Wyjątkiem był zeszły rok, kiedy sprzedaż spadła o 15 proc., do 64,6 mln zł. – To był ewidentnie efekt kryzysu, w pierwszym półroczu rynek w ogóle stanął – mówi Hanna Berling. Na ten rok zarząd przewiduje jednak powrót do 23-proc. dynamiki i osiągnięcie niemal 80 mln zł obrotów.