Geograficznie się uzupełniają, nieco różnią się natomiast modelem działalności: Invia nastawiona jest na sprzedaż internetową, z kolei Travelplanet ma bardziej zrównoważony model dystrybucji i duże doświadczenie w sprzedaży biletów lotniczych, której Czesi nie prowadzą.Tak uważają zarówno władze Travelplanet, jak i inwestorzy, którzy wywindowali wczoraj kurs polskiej firmy o 8,9 proc.
Fuzja dałaby też oszczędności w kosztach działalności. – Jest więc o czym rozmawiać – podsumowuje prezes Travelplanet Marcin Przybylski. Zaraz jednak zaznacza: – Rozmowy na temat połączenia są dopiero w bardzo wczesnej fazie.
Obie spółki mają różny potencjał. Obroty Invii są blisko dwukrotnie wyższe od Travelplanet, a ubiegły rok czeska firma zakończyła na plusie, w przeciwieństwie do polskiej. KPMG obliczyła możliwy przedział wymiany walorów obu firm: od 0,25 do 0,37 akcji Invii za jedną akcję Travelplanet. Ale kto kogo będzie przejmować, wciąż pozostaje sprawą otwartą. – Mógłbym zakładać kilka scenariuszy: my przejmujemy Invię, Invia nas albo powoływany jest specjalny wehikuł przejmujący obie spółki. Nie wiem, co będzie najbardziej korzystne dla obu spółek pod względem prawnym i podatkowym – dodaje Przybylski. Sama wycena jest zresztą wstępna.
W dalszej perspektywie nowa firma mogłaby się pokusić o kolejne przejęcia. Jednak w tym roku nie ma na to szans. Nawet jeśli akcjonariusze obu spółek się dogadają, samo połączenie będzie skomplikowaną operacją. Byłaby to bowiem fuzja transgraniczna, a zarządy obu firm liczą się z napotkaniem problemów, których nie da się teraz przewidzieć.