Jak przebiegają spotkania z inwestorami finansowymi, jak ocenia Pan ich zainteresowanie ofertą?
Odbyliśmy już około 20 spotkań z przedstawicielami funduszy, a przed nami jeszcze kolejne. Dotychczasowe spotkania oceniam pozytywnie i mogę potwierdzić zainteresowanie naszą ofertą. Typowe spotkanie wygląda w ten sposób, że inwestorzy kojarzą doświadczenie w sektorze handlowym naszego głównego udziałowca – Mariusza Świtalskiego. Nie zawsze natomiast od razu czują projekt, który teraz rozwijamy, czyli pasaże handlowe Czerwona Torebka. Często próbują nas zaszufladkować albo jako dewelopera, albo jako typową firmę handlową. A prawda jest taka, że jesteśmy gdzieś pomiędzy.
Z jednej strony budujemy, wynajmujemy i zarządzamy pasażami, a z drugiej strony cała ta koncepcja opiera się na pełnieniu funkcji integratora handlu detalicznego – chodzi o współpracę z lokalnymi i ogólnopolskimi firmami, które z nami budują i rozwijają sieci swoich sklepów, czy punktów usługowych. Chcemy też czerpać korzyści z rozwoju własnych konceptów franczyzowych.
Co niepokoi inwestorów? Jakie ryzyka wymieniają najczęściej?
Często słyszymy, że mówimy o dużej sieci, a dziś mamy otwartych tylko 26 pasaży. My jednak patrzymy na to inaczej. Po pierwsze, nasz projekt ruszył w 2008 r. - przez te parę lat testowaliśmy go, dostosowując do potrzeb rynkowych. Dla przykładu powiem, że pierwszy pasaż miał pojedynczy sklep o powierzchni 90 m. kw. Teraz wiemy, że bardziej efektywne są moduły, które mają po 60 m .kw., oczywiście z możliwością ich łączenia. Jednym słowem, mamy sprawdzony koncept, do którego zbudowaliśmy strukturę, aby go szybko rozwijać w całej Polsce.