W tym zakresie zachowujemy ostrożność. Nie chcemy nikogo pomawiać. Z wnioskami poczekamy do czasu, gdy będziemy dysponować raportem rewidenta.
Czy niektóre decyzje korporacyjne pomiędzy NDX a Mispolem – np. sprzedaż firmy MGC – budzą pana wątpliwości?
Myślę, że pytania dotyczące tej transakcji rodzą się w głowie każdego akcjonariusza. Zarząd informując w raporcie z września 2012 roku o sprzedaży udziałów w MGC na rzecz Mispol Investments, nie poinformował o zamiarze ich szybkiego zbycia poprzez tę ostatnią spółkę. Do zbycia MGC na rzecz NDX doszło zaś miesiąc później. Podobna sytuacja była przy transakcji dotyczącej firmy Arteta. W grudniu 2012 roku walne zgromadzenie wyraża zgodę na wniesienie aportem zorganizowanej części przedsiębiorstwa do spółki w 100 proc. zależnej od Mispolu, a w styczniu 2013 roku spółka ta staje się własnością NDX. Pytanie, co takiego zaistniało między grudniem 2012 roku a styczniem 2013 roku, że musiało dojść do sprzedaży spółki dysponującej prawami do marek grupy Mispolu? Na te pytania odpowiedź powinien znaleźć rewident do spraw szczególnych. Niczego nie sugerujemy. Chcemy, by ktoś obiektywny, posiadający wiedzę fachową odpowiedział na te i inne nurtujące akcjonariuszy pytania.
Po co właściwie Bakallandowi są akcje Mispolu. Czy NDX kontaktowała się z wami w sprawie ich odkupienia?
Bakalland cały czas twierdzi, że nabycie akcji Mispolu to inwestycja finansowa. Nie mamy nic przeciwko temu, by fundusz NDX, jeśli ma własne plany wobec tej spółki, przejął w pełni kontrolę nad nią i doprowadził do „zdjęcia" z warszawskiej giełdy. Chcemy jednak, by zrobił to zgodnie z dobrymi obyczajami i w sposób niekrzywdzący akcjonariuszy – w szczególności, żeby zapłacił cenę odzwierciedlającą wartość spółki, która naszym zdaniem jest wyższa niż oferowane w ostatnim wezwaniu 1,03 zł za walor.
NDX nie wyraziła dotychczas zainteresowania nabyciem akcji po wyższej cenie.