I w tym roku, jak i w najbliższych latach, sytuacja raczej się nie zmieni. Czwarty kwartał to najgorszy okres dla branży turystycznej. Październik to miesiąc, w którym chęć podróżowania, głównie z powodu kończącego się okresu wakacyjnego, mocno wygasa. Podobnie jest w grudniu, kiedy obowiązki związane z przygotowaniami do świąt powodują, że Polacy nie chcą wyjeżdżać w celach turystycznych. Relatywnie silny jest jedynie listopad, w którym od lat udaje nam się utrzymywać satysfakcjonujący poziom rentowności, ale jeden miesiąc to za mało, żeby osiągnąć dodatni wynik w całym kwartale.
Są instrumenty, dzięki którym spółka mogłaby ograniczyć tę sezonowość?
Recepta jest prosta – wydłużanie sezonu letniego na okres października. Już teraz, w porównaniu z ubiegłymi latami, obsługujemy w październiku znacznie więcej klientów, a jest ogromny potencjał, żeby te wskaźniki jeszcze poprawić. Przecież pogoda w Grecji czy Hiszpanii jest wtedy nadal atrakcyjna, a ceny hoteli spadają. Powoli będziemy te nasze wyniki poprawiać – już w tym roku strata będzie mniejsza niż w zeszłym, co uważam za sukces.
Wielkość przedsprzedaży imprez turystycznych z oferty lato 2016 r. do 31 grudnia 2015 r. wyniosła 44,4 tys. rezerwacji, co oznacza dynamikę rok do roku rzędu 5,2 proc. Spółka przyzwyczaiła rynek do lepszych rezultatów...
Rzeczywiście, zazwyczaj prezentowaliśmy dynamiki w przedziale od 15 do 30 proc. Wskazałbym na kilka czynników, które spowodowały, że nasza oferta cieszyła się mniejszym zainteresowaniem. Po pierwsze, zamachy terrorystyczne we Francji, które zmieniły krajobraz rynku turystycznego i znacząco wpłynęły na poczucie bezpieczeństwa podróżujących. Po drugie, niepewna sytuacja polityczna w Polsce, która powoduje, że konsumenci zwlekają z niektórymi wydatkami. Nie zapominajmy również o słabym na przestrzeni ostatnich miesięcy złotym.
Czy to oznacza, że terroryści mogą zachwiać biznesem Rainbow Tours?