– W długoterminowej strategii założyliśmy sprzedaż aktywów produkcyjnych i koncentrację tylko na działalności detalicznej. Szukamy więc partnera, który kupiłby ostatni nasz zakład i produkowałby w nim dla nas koszule, podobnie jak to było z garniturami – mówi Grzegorz Pilch, prezes Vistuli.

Informuje, że sytuacja na rynku produkcji odzieży w Polsce się ustabilizowała, a nawet lekko poprawiła. – Nasz zakład osiąga dodatni wynik, więc presja na jego sprzedaż nie jest duża. Poza tym posiadanie własnego zakładu produkcyjnego zwiększa elastyczność i pozwala na szybsze uzupełnienie kolekcji. Nie mamy teraz konkretnych propozycji w sprawie sprzedaży i nie prowadzimy zaawansowanych negocjacji, więc raczej w tym roku do transakcji nie dojdzie – mówi Pilch.

Jego zdaniem sprzedaż ostrowieckeigo zakładu, który szyje także dla klientów zagranicznych i jego konkurencyjność wzrosła po umocnieniu dolara, nie miałaby istotnego wpływu na rachunek wyników spółki. Skala działalności zakładu również nie jest duża – ze słów prezesa wynika, że osiąga obroty rzędu 3,5 proc. całych przychodów grupy (wyniosły w 2015 r. prawie 518 mln zł).

Vistula od kilkunastu miesięcy zwiększa przychody wyraźnie szybciej niż rośnie powierzchnia handlowa (dobrze radzą sobie zarówno segment odzieżowy, jak i jubilerski). Średnia prognoz analityków, zebranych przez Bloomberga, zakłada, że w tym roku przychody Vistuli wzrosną o 12 proc., do 579 mln zł, EBITDA o 10 proc., do 65,3 mln zł, zaś zysk netto o 31 proc., do 36,9 mln zł. Przy tych założeniach i obecnym kursie (oscyluje wokół 3,22 zł), wskaźnik C/Z na 2016 r. wynosi 15,3, zaś na 2017 r. 13,3 (przy prognozowanych 42,9 mln zł zysku netto). Ryzykiem jest podatek od handlu, choć analitycy ING Securities szacują, że Vistula zapłaciłaby tylko 2,6 mln zł w skali roku, co stanowiłoby 7 proc. jej wyniku netto.