Jak zakończyć spory wokół WIBOR-u?

Sposób ustalania stawek WIBOR, z którymi powiązane jest oprocentowanie większości kredytów, budzi kontrowersje. Ale trudno znaleźć dla nich alternatywę. Zdecydowane ograniczenie dostępności kredytów o zmiennym oprocentowaniu też nie jest dobrym pomysłem.

Publikacja: 13.03.2022 21:00

Jak zakończyć spory wokół WIBOR-u?

Foto: Adobestock

Mniej więcej 5,8 proc. – tyle w ocenie inwestorów będzie wynosiła trzymiesięczna stawka WIBOR pod koniec bieżącego roku. Sześciomiesięczna stawka ma już przebić 6 proc. To oznaczałoby wzrost tych wskaźników o – odpowiednio – 1,8 i 1,6 pkt proc. w stosunku do aktualnego poziomu. A jeszcze pół roku temu obie stawki WIBOR, z którymi powiązane jest oprocentowanie większości kredytów hipotecznych w Polsce, były niewiele powyżej zera. Ich skokowy wzrost to szok dla zadłużonych gospodarstw domowych, potęgowany przez to, że stawki WIBOR oderwały się od oficjalnych stóp procentowych NBP. Główna z tych stóp po zeszłotygodniowej podwyżce o 0,75 pkt proc. wynosi 3,5 proc., czyli jest o 0,5 i 0,9 pkt proc. niższa od – odpowiednio – trzymiesięcznego i sześciomiesięcznego WIBOR-u. W trakcie cyklu zaostrzania polityki pieniężnej ta rozbieżność nie jest szczególnie zaskakująca. Stawki WIBOR teoretycznie odzwierciedlają oprocentowanie pożyczek na rynku międzybankowym. A ponieważ to oprocentowanie musi odzwierciedlać oczekiwania banków co do poziomu stóp w okresie zapadalności tych pożyczek, stawki WIBOR są wyższe od stóp NBP.

Problem w tym, że banki takich pożyczek praktycznie sobie nie udzielają. Siłą rzeczy poziom tych stawek determinowany jest przede wszystkim przez ekspercką ocenę banków, ile pożyczki powinny kosztować. Dla krytyków tego wskaźnika to dowód na to, że WIBOR nie odzwierciedla wcale kosztów finansowania akcji kredytowej banków, jak powinno być w teorii. Jeśli tak, to zwyżki WIBOR mogą stwarzać dla banków okazję do zarobku, choć teoretycznie zarabiają na marży kredytowej. Takie wątpliwości znalazły się u źródeł pomysłów zgłaszanych przez opozycyjne partie, aby ulżyć przynajmniej niektórym kredytobiorcom, zamrażając oprocentowanie ich pożyczek. Dwa tygodnie temu pisaliśmy, że ekonomiści w zdecydowanej większości podchodzą do takich propozycji sceptycznie.

Banki nie finansują kredytów z depozytów

Może prostszym rozwiązaniem problemów kredytobiorców byłoby całkowite wyeliminowanie z umów kredytowych WIBOR-u na rzecz jakiegoś wskaźnika, który pokazywałby rzeczywiste koszty finansowania banków? Taki wskaźnik mógłby na przykład bazować na oprocentowaniu depozytów, które w reakcji na podwyżki stóp procentowych przez NBP też rosną, ale znacznie wolniej niż WIBOR. Przykładowo, w styczniu – gdy stopa referencyjna NBP wynosiła 2,25 proc. – średnie oprocentowanie lokat bankowych wynosiło niewiele ponad 1 proc. Alternatywa dla WIBOR-u, która bazuje na oprocentowaniu depozytów – Wskaźnik Kosztu Finansowania – już nawet istnieje, ale dotyczy tylko banków spółdzielczych. Czy takiego wskaźnika nie można skonstruować też dla największych banków i to z nim powiązać oprocentowanie kredytów?

GG Parkiet

– Moim zdaniem takie rozwiązanie niewiele by dało. Banki finansują kredyty z wielu źródeł, a depozyty są tylko jednym z nich. W związku z tym stawka depozytów nie odzwierciedla kosztu finansowania banków. Jeżeli banki będą zmuszone kwotować w oparciu o stawki depozytów, to po prostu zażądają od klientów wyższej stałej marży jako rekompensaty za dodatkowe ryzyko i koszty zabezpieczenia – ocenia dr Piotr Dworczak, profesor na Uniwersytecie Northwestern i badacz think tanku GRAPE. To jeden z 14 uczestników XI rundy panelu ekonomistów „Parkietu" i „Rzeczpospolitej", którzy nie zgodzili się z tezą, że „oprocentowanie kredytów dla gospodarstw domowych i firm powinno być powiązane z oprocentowaniem ich depozytów w bankach (zamiast ze stawkami WIBOR)". Łącznie w badaniu udział wzięło 29 naukowców, więc przeciwko temu zdroworozsądkowemu na pierwszy rzut oka pomysłowi sprzeciwiło się 48 proc. z nich. Zarazem tylko niespełna 14 proc. opowiedziało się za zastąpieniem WIBOR-u jakąś stawką odzwierciedlającą oprocentowanie depozytów. Spora część ankietowanych, 38 proc., nie ma na ten temat wyrobionego zdania.

Wielu spośród ankietowanych przez nas naukowców zdaje sobie sprawę z tego, że WIBOR nie oddaje dobrze kosztów kapitału w bankach, ale uważają też, że oprocentowanie depozytów nie byłoby pod tym względem lepsze. – Banki nie pożyczają „swoich" depozytów, tylko – i dlatego nazywamy to systemem bankowym – kreują pieniądz. Powrót do systemu kas oszczędnościowo-kredytowych sprzed 150 lat jest równie możliwy, co powrót do świata bez samochodów, samolotów itp. – zauważa prof. dr hab. Joanna Tyrowicz z Uniwersytetu Warszawskiego i think tanku GRAPE. Prof. dr hab. Eugeniusz Gatnar z Uniwersytetu Ekonomicznego w Katowicach, były członek Rady Polityki Pieniężnej, ocenia, że pewną alternatywą dla WIBOR-u mogłaby być stopa depozytowa NBP. – Niskie oprocentowanie depozytów wynika z nadpłynności sektora bankowego, który nie potrzebuje pieniędzy – zauważa.

GG Parkiet

W warunkach permanentnej nadpłynności polskich banków oprocentowanie depozytów może być trwale zaniżone i nie oddawać realiów gospodarki. Powiązanie z nimi oprocentowania kredytów mogłoby sprawić, że byłyby one zbyt tanie, co zagrażałoby stabilności finansowej kraju (ryzyko baniek na rynku nieruchomości). Jak zauważa w tym kontekście dr hab. Marek Dąbrowski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, aby koszt kredytu obniżyć tylko trochę, rozważyć można wprowadzenie ułatwień w przenoszeniu kredytów między bankami. Wzmocniłoby to bowiem konkurencję w sektorze, prowadząc potencjalnie do nieco niższych marż.

Zagrożenie dla siły RPP

Kontrowersji wokół WIBOR-u prawdopodobnie by nie było, gdyby nie to, że w Polsce, jak w żadnym innym kraju UE, dominują kredyty hipoteczne ze zmiennym oprocentowaniem. Taka struktura rynku kredytowego zwiększa wrażliwość gospodarstw domowych na wahania stóp procentowych. Próby upowszechnienia kredytów o stałym lub czasowo stałym oprocentowaniu nie przyniosły jak dotąd dużych efektów. Może organy nadzoru finansowego powinny zdecydowanie ograniczyć dostępność kredytów o zmiennym oprocentowaniu albo nawet ich zakazać? Z taką tezą zgodziło się tylko 24 proc. ankietowanych przez nas ekonomistów. Odpowiedzi przeczącej udzieliło z kolei niemal 66 proc. uczestniczących w sondzie naukowców.

– Nie powinno dążyć się do zakazywania oferowania różnych tradycyjnych produktów bankowych, powinno się dalej rzetelnie edukować społeczeństwo i uczyć odpowiedzialności za podejmowane decyzje kredytowe – ocenia prof. dr hab. Małgorzata Zaleska, dyrektor Instytutu Bankowości SGH i przewodnicząca Komitetu Nauk o Finansach PAN. – To złożona kwestia. Z jednej strony warto, aby rosła popularność kredytów o stałej stopie procentowej, ale z drugiej ograniczy to drożność kanału kredytowego polityki pieniężnej, co może oznaczać konieczność istotniejszych podwyżek stóp procentowych przez NBP – dodaje prof. dr hab. Łukasz Hardt z Wydziału Nauk Ekonomicznych UW, były członek RPP.

„Edukacja finansowa w Polsce jest na katastrofalnie niskim poziomie i nawet najbardziej wykształceni klienci banków nie posiadają odpowiednich narzędzi do rzeczywistej oceny ryzyka finansowego, na które są narażeni przy podpisywaniu umowy kredytowej. Nadzór finansowy powinien ograniczyć ryzyko dla klienta, potencjalnie kosztem wyższego oprocentowania".

Uniwersytet Szczeciński

„Spopularyzowanie kredytów ze stałym oprocentowaniem w Polsce jest pożądane. Jednak zakazy lub sztuczne ograniczanie dostępności kredytów ze zmienną stopą to nie jest dobre rozwiązanie w krótkim okresie, bo banki i tak przerzucą koszty dostosowań na klientów".

prof. Uniwersytetu Northwestern, badacz w GRAPE

„Ograniczenie dostępności kredytów o zmiennej stopie to pożądany kierunek, nie mam jednak przekonania, czy rozwiązania zakazowo-nakazowe są właściwe. Kredyty o stałej stopie są już oferowane, ale mało popularne ze względu na ich koszt. Wymuszenie takiego rozwiązania ograniczyłoby dostępność kredytów".

O panelu ekonomistów: ucieczka od jednostronności.

Celem panelu ekonomistów „Parkietu" i „Rzeczpospolitej", który zainaugurowaliśmy w lipcu 2020 r., jest pokazanie pełnego spektrum opinii na tematy ważne dla rozwoju polskiej gospodarki. Do udziału w tym przedsięwzięciu zaprosiliśmy ponad 60 wybitnych polskich ekonomistów z różnych pokoleń i ośrodków akademickich, także zagranicznych, oraz o różnorodnych zainteresowaniach naukowych. Tę grupę, która wciąż się powiększa, regularnie prosimy o opinie i komentarze dotyczące aktualnych zagadnień z zakresu szeroko rozumianej polityki gospodarczej. Takie badania opinii cenionych ekonomistów pozwalają na recenzowanie bez uprzedzeń wszelkich pomysłów, które pojawiają się w debacie publicznej, i wysuwanie nowych. Stanowią też swego rodzaju forum wymiany idei. Nasz panel wzorowany jest na przedsięwzięciu, które z powodzeniem od 2011 r. realizuje Inicjatywa na rzecz Globalnych Rynków przy Booth School of Business (część Uniwersytetu Chicagowskiego).

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy