Jak łatwo się domyślić, rekomendacje są również jednym z elementów toczącej się gry handlowej. Radzę wszystkim bardzo sceptycznie podchodzić do tego, co znajduje się w tych raportach. A zwłaszcza do wyceny akcji. Jednym z podstawowych i karygodnych błędów, jakich dopuszczają się analitycy, jest bezkrytyczne stosowanie metody DCF (zdyskontowanych przepływów pieniężnych) do wyceny akcji. Na czym polega jest bezkrytyczność? Spójrzmy w tym przypadku na analizę Amiki z 6 września 2002 roku, wydaną przez CDM Pekao. Na stronie 4 owego raportu w tabeli 1 możemy zaznajomić się z kalkulacją DCF. To, na co najpierw warto zwrócić uwagę, to okres, jakiego dotyczy prognoza oraz przewidywane wielkości zysku netto. W tym wypadku chodziło o 10 lat. Proszę więc sobie wyobrazić, że, według analityka, Amica nie zanotuje w tym okresie ani jednego poważnego spadku zysku netto! Nie trzeba być wybitnym specjalistą od wyceny spółek, aby wiedzieć że 10-letni okres nieustannego wzrostu zysku netto graniczy z cudem. Jedynie w 2009 roku analityk przewidział spadek zysku netto o... 3,33%! Aby uzmysłowić sobie, czego dokonano w tej prognozie, proszę spojrzeć na liczby dotyczące lat 2002-2007 - średnioroczny wzrost zysku netto został wyliczony na poziomie 33,1%! A w całym okresie 2002-2012 rok, 18,6%! Przecież takiej stopy wzrostu nie mają nawet spółki z sektora IT, a co dopiero producent sprzętu gospodarstwa domowego. Czyżby nasz rynek był aż tak nienasycony, jeśli chodzi o tzw. duży sprzęt AGD, że zyski producentów będą rosły w szalonym tempie przez kolejne 10 lat? Rozsądek podpowiada, że będzie raczej odwrotnie.
Wycena DCF powinna uwzględnić co najmniej dwa lata, np. 2005 i 2010 rok, w czasie których zysk netto spada o 50%. Wówczas otrzymujemy wynik, który jest nieco bliższy rzeczywistości. W końcu większości firm w okresie 10 lat przytrafia się przynajmniej rok lub dwa poważnego spadku zysków. Najlepszym tego przykładem jest sama Amica. Zyski spółki w poszczególnych latach pokazuje poniższa tabela.Po spadku o 84,4% w 2000 roku mamy do czynienia ze zniżką wyniku przez kolejne dwa lata. A gdzie tutaj miejsce na dywidendę? Analitycy lubią często tłumaczyć słabe wyniki spółek wysoką amortyzacją, która nie jest kosztem gotówkowym. W tym celu, na poparcie swoich tez, że spółka jest zyskowna, przedstawiają tzw. EBIDTA, czyli zysk operacyjny powiększony o amortyzację. Porównują tę wielkość z danymi dotyczącymi innych spółek i na tej podstawie określają wartość firmy. Lecz, niestety, metoda ta nie uwzględnia jednej podstawowej rzeczy - jest nią dywidenda. Tak to już jest, że dywidendę wypłaca się z zysku netto, a nie z zysku operacyjnego i amortyzacji. A dywidenda to gotówka w czystej postaci. Czy w takim razie zarząd Amiki popełnił jakiś błąd, skoro przez ostatnie trzy lata zysk netto spadał, zamiast rosnąć? Można się domyślać, że źródło błędu tkwi w nadmiernie optymistycznych założeniach przyjętych przy podejmowaniu decyzji o budowie fabryki pralek.
Raporty analityków są często istotnym elementem handlowej gry na rynku kapitałowym. Lecz dramaturgii całej operacji dodał komunikat audytora Amiki, firmy KPMG. Audytor zwrócił uwagę, że dalsze zwiększanie przez firmę zadłużenia może zachwiać jej płynnością. Władze przedsiębiorstwa szybko pospieszyły z wyjaśnieniem, że realizuje ono wszystkie swoje zobowiązania planowo i terminowo.
Zagrywka czwarta
- czas na promocję