Środowa sesja miała dość zaskakujący przebieg dla inwestorów, którzy liczyli, że rozpoczęte rano wzrosty będą trwały dłużej, a WIG20 zaatakuje niebawem pułap 1750 pkt. Tak się jednak nie stało. Po początkowych, dość silnych zwyżkach, na parkiecie pojawiła się agresywna podaż, która przy wysokich obrotach sprowadziła indeks z powrotem w okolice 1700 pkt. O wiele bardziej dynamiczne cofnięcie zanotowano na rynku futures, gdzie kontrakty w drugiej połowie dnia - po zwyżce o 47 pkt - spadły o niemal 30 pkt. Dzięki tak sporej przecenie zarówno indeksu, jak i kontraktów na obu dziennych wykresach świecowych powstały wczoraj niekorzystne formacje nazywane spadającą gwiazdą. To klasyczny sygnał sprzedaży, jeżeli występuje po wzrostach.

Warto także wspomnieć, że sygnał ten wymaga potwierdzenia w postaci zamknięcia się rynku w czasie następnej lub kolejnej sesji, poniżej najniższego punktu z formacji spadającej gwiazdy. W tym przypadku 1687 pkt dla indeksu WIG20 oraz 1693 pkt dla kontraktów futures. Dzięki ostatniej zwyżce rynku, indeks WIG20 dotarł do poziomu 38-proc. zniesienia ostatniej fali spadkowej. To właśnie ten pułap powstrzymał wczoraj wzrosty. Wart odnotowania jest także fakt, że rynek, który ustanowił ostatnie ważne dno 17 maja br., zbudował klasyczną formację korekcyjną A-B-C. Fale A oraz C mają równą długość. Z punktu widzenia układu fal, sygnałem sprzedaży będzie więc zejście poniżej wierzchołka fali A. Dla WIG20 jest to 1697 pkt.

Co ciekawe, podobna jest sytuacja głównych indeksów zachodnich. Zarówno świecowe wykresy DAX-a, S&P 500, jak i DJIA, wskazują na znaczny spadek dynamiki wzrostów w ostatnim czasie, a oscylatory sygnalizują wykupienie rynków. Jednocześnie wszystkie wzmiankowane indeksy osiągnęły w ostatnich dniach, podobnie jak WIG20, albo ważny poziom zniesienia ostatnich spadków, albo silny opór. Docelowo zniżki powinny potrwać do października br. i sprowadzić w tym czasie światowe indeksy w dół o 20-30%.