Środowa sesja nie przyniosła diametralnych zmian w technicznym obrazie rynku. Poziom aktywności inwestorów i wielkość obrotów pozwalają określić wczorajsze notowania wręcz jako nudne. Pomimo ogromnej ochoty i oczekiwań graczy na odbicie i trwalsze wzrosty, te nie chcą wrócić na parkiet.
Zgodnie z moim średnioterminowym scenariuszem wydarzeń na GPW, na trwalsze odbicie cen przyjdzie nam poczekać aż do jesieni. Jednocześnie do października główny indeks WIG20 powinien obniżyć swoją wartość o ok. 350 pkt. O ogólnej słabości lokalnego rynku chyba nie trzeba nikogo przekonywać. Wystarczy obejrzeć wykresy kilku największych spółek, a i układ świec samego indeksu nie zachęca do robienia zakupów. Liczne opory znajdują się na poziomie ok. 1700 pkt, o czym mogliśmy się ostatnio przekonać podczas licznych, nieudanych prób wybicia się rynku ponad ten pułap. Obecnie warto zastanowić się natomiast, czy najbliższe ważne wsparcie, znajdujące się na 1600 pkt, polegnie z przysłowiowego marszu, czy też dobycie go zajmie niedźwiedziom dłuższy czas.
Jeśli jednak w końcu uda się je przełamać, scenariusz spadkowy na lato mamy chyba przesądzony. Co zaś dotyczy koniunktury na rynkach zagranicznych, to należy się tam spodziewać, podobnie jak w kraju, silnej przeceny, ze szczególnym naciskiem na przyspieszenie dynamiki w czasie miesięcy wakacyjnych. I choć w USA indeks S&P 500 wciąż znajduje się w okolicy (szeroko rozumianej) ostatnich wierzchołków cenowych, to uważam, że wybicie z konsolidacji nastąpi dołem. Jednoznacznym sygnałem definitywnego rozpoczęcia spadków za oceanem byłoby pokonanie przez ten indeks poziomu ok. 1090-1100 pkt.
Wracając na lokalne podwórko, po ostatnim okresie wygaszenia obrotów i zmienności na indeksie WIG20, oczekiwałbym w ciągu najbliższych dni wystąpienia silnego impulsu spadkowego, który sprowadzi nas poniżej poziomu 1600 pkt (w ciągu kolejnych 2-3 miesięcy do 1300 pkt). Wybicie nie nastąpi jednak zapewne przed wygaśnięciem czerwcowej serii kontraktów terminowych.