Pod koniec października zarząd Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych zdecydował, że do nazwy organizacji dołączone będzie słowo "Lewiatan". Miał to być symboliczny sposób nawiązania do tradycji Centralnego Związku Polskiego Przemysłu, Górnictwa, Handlu i Finansów "Lewiatan", jednej z czołowych organizacji przedsiębiorców 20-lecia międzywojennego.
Informacje o tym fakcie ze zdziwieniem przyjął Andrzej Arendarski, prezes konkurencyjnej Konfederacji Pracodawców "Lewiatan". Jego zdaniem, tradycje i postulaty przedwojennego "Lewiatana" są dobrem publicznym i nie mogą mieć jednego właściciela. Inaczej natomiast jest z nazwą. Prawa do niej ma, zdaniem Arendarskiego, kierowana przez niego organizacja, która została zarejestrowana w lipcu br., oraz należący do konfederacji Związek Pracodawców "Lewiatan", który zarejestrował się w czerwcu ub.r. Andrzej Arendarski zwraca ponadto uwagę na to, że związek jest prawnym następcą zarejestrowanego jeszcze w 1997 roku Związku Polskiego Przemysłu, Handlu i Finansów "Lewiatan".
Władze Konfederacji Pracodawców "Lewiatan" twierdzą, że nie ma tu nic do rzeczy powoływanie się przez PKPP na uzgodnienia potomków Andrzeja Wierzbowskiego, współzałożyciela przedwojennego "Lewiatana". - To tak, jakbym powołując się na uzgodnienia z wnukiem prezydenta Mościckiego, twierdził, że mam prawo do prezydentury III RP - mówi Wojciech Kruk, wiceprezes KP "Lewiatan".
"Zwracam się z prośbą o ponowne przemyślenie wspomnianej decyzji i odstąpienie od niej" - napisał wczoraj w liście otwartym do Henryki Bochniarz szef KP "Lewiatan" Andrzej Arendarski.
- Przyznam, że ze zdziwieniem usłyszałam, iż jest jakiś inny "Lewiatan" - stwierdziła wczoraj Henryka Bochniarz. - Jeżeli inne organizacje chcą się tak nazywać i głosić idee "Lewiatana", nie mam nić przeciwko temu, bo są to poglądy, które warto upowszechniać - dodała prezydent PKPP.