Jest niemal regułą, że gdy kurs akcji danej spółki niepokojąco rośnie i zachodzi podejrzenie manipulacji, KPWiG deklaruje: "przyglądamy się transakcjom". Jak te zapewnienia przekładają się na wnioski kierowane do prokuratury? - Statystycznie rzecz biorąc, na każde dziesięć przypadków, którym się przyglądamy, jeden trafia do prokuratury w postaci zawiadomienia o przestępstwie - mówi Robert Wąchała, dyrektor departamentu informacji i analiz KPWiG. Pozostałe kończą się oświadczeniem: "nie stwierdziliśmy, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa". Z czego wynika ta dysproporcja? - Komisja musi być bardzo podejrzliwa. Dlatego badamy wiele przypadków - tłumaczy R. Wąchała. W trakcie postępowania wyjaśniającego trzeba przyjrzeć się wszystkim transakcjom. Zidentyfikować kupujących i sprzedających, a to z reguły długo trwa. Dlatego Komisja z dumą przypomina "aferę 4 lutego". W wyniku nadzwyczajnych zmian notowań kontraktów terminowych z rachunków maklerskich znikło wtedy ponad 2 mln zł. - Przy aferze 4 lutego pokazaliśmy, że działamy szybko i sprawnie. W ciągu jednego dnia udało nam się zebrać i przekazać prokuraturze materiały dotyczące przestępstwa oraz wskazać osoby podejrzane - nie kryje zadowolenia R. Wąchała.
KPWiG kontra prokuratura
W sprawach przestępstw giełdowych Komisja musi ściśle współpracować z organami ścigania. W tym celu stworzono w prokuraturze specjalną komórkę zajmującą się rynkiem kapitałowym. Współpraca układa się bardzo dobrze - deklarują obie strony. Tymczasem wciąż zdarza się, że prokuratura odmawia wszczęcia śledztwa lub je umarza w sprawach kierowanych przez KPWiG. - Jednak w ostatnim czasie coraz więcej zawiadomień skierowanych do prokuratury kończy się aktem oskarżenia - zapewnia R. Wąchała. W przeciwnym wypadku składane jest zażalenie i KPWiG domaga się ponownego zbadania sprawy. Skąd się biorą różnice zdań między Komisją a prokuraturą? - Komisja kieruje do nas dużo zawiadomień, bo taka jest po prostu jej rola. A w sprawach dotyczących manipulacji niezwykle trudno jest udowodnić taki zamiar - mówi prokurator Ewa Stasiak z warszawskiej prokuratury okręgowej.
Sprawą, o którą KPWiG zaciekle walczy od 1997 r., jest tzw. afera Wedla. Chodzi o wezwanie na akcje spółki, które ogłosiło PepsiCo. W kwietniu 2002 r. Prokuratura Okręgowa umorzyła postępowanie. Tłumaczyła, że nie było dowodów przestępstwa. Komisja złożyła zażalenie, które dwukrotnie odrzucono. Dlatego przewodniczący KPWiG zdecydował się wnieść prywatny akt oskarżenia przeciwko głównemu podejrzanemu. Zdaniem Komisji, Witold A. wykorzystał informację poufną o wezwaniu, kupując akcje Wedla przed jego ogłoszeniem. Sąd znów umorzył postępowanie wobec niego, co zostało jednak uchylone. Teraz Sąd Rejonowy Warszawa Śródmieście ma wyznaczyć pierwszy termin rozprawy. - Jesteśmy zdeterminowani. KPWiG skierowała do sądu prywatny akt oskarżenia. To ostatnia szansa ukarania winnych - tlumaczy R. Wąchała.
Frustracja drobnych