Między GPW a megatrendem

Publikacja: 22.04.2006 08:54

Całkiem niedawno świętowaliśmy jubileusz rozpoczęcia działalności przez Giełdę Papierów Wartościowych w Warszawie. Niestety, poza toastem wznoszonym lampką szampana podczas uroczystej sesji, żadnej większej celebry nie było i samo wydarzenie mogło przejść tym samym niezauważalnie dla szerszego grona odbiorców (a szkoda, bo jest co świętować!). Droga, jaką pokonał przez te 15 lat polski rynek kapitałowy, choć wyboista, mogła poprowadzić wytrwałych, pionierskich inwestorów z GPW na finansowe szczyty. WIG powiększył w tym czasie swą wartość 42-krotnie. Jednak zmiany, jakie zaszły przez te 15 lat, mają o wiele głębszy charakter aniżeli zwiększenie częstotliwości i długości notowań, zwielokrotnienie liczby listowanych spółek czy wprowadzenie do obrotu instrumentów pochodnych. Coraz szersza oferta inwestycyjna dostępna na rynku sprzyjała wzrostowi zainteresowania społeczeństwa alternatywnymi, w stosunku do lokat bankowych, produktami oszczędnościowo-inwestycyjnymi.

Wielka popularność, jaką zdobyły fundusze inwestycyjne, w których Polacy trzymają obecnie ponad 72 miliardy złotych, w dużej mierze jest naturalną oznaką dojrzewania świadomości ekonomicznej rodaków. Jeszcze do niedawna klienci funduszy mieli do wyboru niewielką ich gamę. Były fundusze akcji, mieszane i te tzw. bezpieczne (choć, jak pokazuje casus 2002 roku, nazwa ta wydaje się chybiona). Dziś pole do popisu jest dużo większe. Pojawiło się sporo nowinek - fundusze funduszy, nieruchomości, gwarantowane, pierwsze sekurytyzacyjne. Niestety, w gąszczu ofert relatywnie niewielu Polaków zdołało na razie odkryć, że pieniądze można pomnażać równie skutecznie poza warszawskim parkietem. W funduszach inwestujących za granicą, oferowanych przez krajowe TFI, trzymamy około 5 mld zł. Niewiele, odnosząc tę wartość do 32 mld zł zdeponowanych przez klientów indywidualnych na nisko oprocentowanych walutowych lokatach bankowych, czy też 190 mld zł ulokowanych na depozytach złotowych.

Wiele w tym zakresie może się jednak zmienić, i to w niedługim czasie. Uwzględnianiu inwestycji zagranicznych w portfelu będzie sprzyjać dostępność na polskim rynku ciekawej oferty inwestycyjnej takich potentatów, jak Merrill Lynch, Franklin Templeton czy Fortis Investments (poważnie o możliwości wejścia na polski rynek myśli ponoć HSBC oraz Fidelity). W ich bardzo rozbudowanej ofercie krajowy inwestor znajdzie niejeden rarytas: od funduszy branżowych (np. inwestujących wyłącznie w spółki biotechnologiczne), poprzez surowcowe (inwestujące w spółki wydobywające i przetwarzające złoto, ropę, gaz, czy metale przemysłowe), aż po fundusze koncentrujące się na określonych rynkach wzrostowych (np. Brazylii, Rosji, Indii, Chin, Korei czy Turcji). A dywersyfikacja portfela poprzez uwzględnienie inwestycji zagranicznych to bilet do pędzącego ekspresu zwanego megatrendem.

Gospodarka światowa charakteryzowana jest obecnie przez dwa główne zjawiska: nadpłynność kapitału na globalnym rynku finansowym (głównie za sprawą wysokiej ceny ropy oraz niskich realnych stóp procentowych w strefie euro oraz w Japonii) oraz przez przesunięcie ośrodków wzrostu światowej gospodarki z Zachodu na Południe i Wschód do tzw. emerging markets. W rezultacie kolejny rok z rzędu doświadczamy hossy na giełdach gospodarek wschodzących oraz na rynku surowców. Szacuje się, że w ubiegłym roku na parkiety emerging markets popłynął strumień świeżej gotówki o wartości 400 mld USD, wyciągając na szczyty indeksy giełd w Azji, Ameryce Południowej, na Bliskim Wschodzie i w Europie Środkowowschodniej. W tym roku (stan na 14 kwietnia) do liderów wzrostu awansowały egzotyczne parkiety w Wietnamie (+82 proc. YTD), Wenezueli (+52 proc.), Argentynie (+44 proc.) czy w Maroko (+42 proc. YTD).

Z drugiej strony, bank inwestycyjny Macquarie szacuje bieżące zaangażowanie funduszy inwestycyjnych na rynku surowców na 90 mld USD, nie wykluczając możliwości dalszego zwiększenia się tej kwoty nawet do 130 mld dolarów przed końcem roku. W rezultacie złoto z dużą łatwością pokonało magiczną barierę 600 dolarów za uncję (zbliżając się do poziomu najwyższego od grudnia 1980 r.), srebro notowane jest po 13 dolarów za uncję (najwyżej od 23 lat), cena miedzi pogalopowała w niezbadane dotychczas terytoria 6000 dolarów za tonę, a ropa przebiła poziom 70 dolarów za baryłkę, ustanawiając tym samym rekord wszech czasów.

Co ciekawe, hossa ta zdaje się nawet samodzielnie napędzać, bo droga ropa oznacza setki miliardów petrodolarów dochodu dla krajów eksportujących ten surowiec. W świetle wydarzeń z 11 września, okupacji amerykańskiej Iraku oraz konfliktu irańskiego arabscy inwestorzy coraz chętniej poszukują alternatyw dla inwestycji na Wall Street czy londyńskim City, kierując swe oczy ku emerging markets oraz rynkowi metali szlachetnych.

W indeksie MSCI Emerging Markets (obejmującym 26 krajów) na europejskie gospodarki wschodzące przypada około 16 proc., z czego udział Polski to niespełna 2 proc. Może zatem posiadając już akcje KGHM i Orlenu warto za pośrednictwem funduszy zagranicznych uzupełnić portfel o walory Rio Tinto, Petrochiny, Barrick Gold, Petrobrasu, Łukoilu czy Samsung Electronic? Może warto jest być tam, gdzie lokowany jest naprawdę wielki kapitał?

Kierownik zespołu ds. produktów

inwestycyjnych Xelion

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku