Globalizacja, rynek pracy, inflacja

Z faktu, że globalizacja obniżała inflację w minionych latach, nie wynika jeszcze, że będzie na nią wpływać w ten sam sposób również w przyszłości

Publikacja: 23.06.2006 09:09

W publicznych debatach poświęconych ekonomii globalizacja stała się ostatnio często używanym pojęciem. Można ją zdefiniować jako rosnącą integrację gospodarek poszczególnych krajów, skutkującą wzrostem znaczenia międzynarodowego przepływu dóbr, kapitału i siły roboczej w kształtowaniu zjawisk ekonomicznych, zachodzących w tych krajach.

Wpływ globalizacji na gospodarkę jest przedmiotem coraz liczniejszych analiz. Jednym z szybko rozwijających się obszarów badań w tym nurcie jest oddziaływanie globalizacji na procesy cenotwórcze i inflację. Wyniki części z nich wskazują, że obserwowane w ostatniej dekadzie obniżenie przeciętnego poziomu inflacji w krajach rozwiniętych było, przynajmniej w części, efektem nasilenia się zjawisk globalizacyjnych. Na przykład, zgodnie z raportem MFW World Economic Outlook 2006, w ostatnich latach globalizacja przyczyniła się do ograniczenia tempa wzrostu cen produkcji przemysłowej w krajach rozwiniętych m.in. poprzez nasilenie się konkurencji z krajów o niskich kosztach wytwarzania, takich jak Chiny czy Indie.

W dyskusjach dotyczących skutków globalizacji zapomina się jednak często, że powyższe wnioski odnoszą się, po pierwsze, do przeszłości, po drugie, do zjawisk zachodzących w gospodarkach o najwyższym poziomie rozwoju. W efekcie zakłada się, że antyinflacyjne oddziaływanie globalizacji utrzyma się również w przyszłości i będzie tak samo silne w krajach rozwijających się, co rozwiniętych. Taka teza jest wynikiem dwóch poważnych błędów.

Błędne założenia

Pierwszy polega na nieuzasadnionej ekstrapolacji zjawisk zachodzących w przeszłości na przyszłość. Z faktu, że globalizacja obniżała inflację w minionych latach, nie wynika jeszcze, że będzie obniżać ją również w przyszłości. Podkreślają to wyraźnie autorzy wymienionego wcześniej raportu, stwierdzając, że globalizacja nie jest gwarancją dalszego utrzymywania się niskiej inflacji w badanych krajach choćby dlatego, że przyspieszający wzrost gospodarczy osłabił antyinflacyjne oddziaływanie malejących cen importu.

Drugi błąd polega natomiast na niedostrzeganiu istotnych różnic między dwoma fragmentami rzeczywistości. Nie można przyjmować za pewnik, że skoro w krajach rozwiniętych globalizacja hamuje wzrost cen, to będzie dziać się tak również w krajach rozwijających się. Zestaw i siła oddziaływania odpowiednich kanałów jest bowiem w pierwszym przypadku zupełnie inna niż w drugim. Dlatego też globalizacja, przynajmniej za pośrednictwem niektórych mechanizmów, może oddziaływać na inflację w gospodarkach wschodzących w przeciwnym kierunku niż w krajach rozwiniętych. Dotyczy to w szczególności kanałów związanych z rynkiem pracy. W krajach rozwijających się zwiększająca się swoboda międzynarodowego przepływu dóbr, kapitału i pracowników pozwala wykorzystać przewagę wynikającą z posiadania relatywnie tańszej siły roboczej. To jednak wiąże się ze wzrostem popytu na pracę zarówno ze strony rodzimych firm produkujących dobra eksportowe, jak i przedsiębiorstw zagranicznych przenoszących swą działalność ze względu na niższe koszty zatrudnienia. Niższe wynagrodzenia w tych krajach skutkują także wzmożonym odpływem pracowników do państw wysoko rozwiniętych, co dodatkowo ogranicza podaż siły roboczej. Prowadzi to w rezultacie do wzrostu wynagrodzeń i, jeśli nie towarzyszy temu wzrost wydajności pracy, narastania presji inflacyjnej.

Zalety i wady akcesji

Warto przyjrzeć się pod kątem tych zjawisk krajom Europy Środkowowschodniej, które w maju 2004 r. stały się członkami Unii Europejskiej. Akcesja stanowiła bowiem dla tych państw "boom globalizacyjny" - skokowy wzrost skali powiązania ich gospodarek z gospodarką unijną - wywierający istotny wpływ na ich rynki pracy.

Po pierwsze, akcesja oznaczała dla nowych państw członkowskich zwiększenie dostępności rynków zbytu UE, co pozwoliło na znaczne zwiększenie eksportu.Dla przykładu: eksport Polski do krajów UE (wyrażony w euro) w 2005 r. był wyższy o 43 proc. niż w 2003 r., natomiast udział eksportu w PKB zwiększył się z 30 proc. w I kw. 2003 r. do 40 proc. w I kw. 2006 r. Znaczne przyspieszenie eksportu w okresie poakcesyjnym zanotowały również pozostałe kraje: wzrost eksportu w 2005 r. w stosunku do 2003 r. wyniósł 52 proc. na Litwie, 38 proc. w Czechach i 36 proc. w Estonii. Przy niesłabnącym popycie krajowym przyczyniło się to do wzrostu zapotrzebowania na pracę ze strony przedsiębiorstw nastawionych na produkcję eksportową. Na przykład w Polsce: firmy, w których większość produkcji kierowana jest na eksport, zatrudniały w 2005 r. przeciętnie o 5,8 proc. więcej pracowników niż w 2003 r.

Po drugie, akcesja podniosła atrakcyjność nowych państw członkowskich w oczach inwestorów zagranicznych. Spowodowała bowiem, że konkurencyjność państw naszego regionu, bazująca na taniej i wykwalifikowanej sile roboczej, została dodatkowo wzmocniona zwiększoną stabilnością makroekonomiczną oraz znacznym ograniczeniem występujących do tej pory barier w zakresie przepływu dóbr i kapitału. Potwierdza to np. opublikowany niedawno przez firmę AT Kearney ranking państw pod względem poziomu zaufania, jakim inwestorzy zagraniczni darzą poszczególne kraje (FDI Confidence Index 2005): W porównaniu z rokiem 2004 Polska awansowała w nim z 12. na 5. miejsce, Węgry z 19. na 11., zaś Czechy z 14. na 12. Jak wynika z raportu PAIiIZ (Opinie inwestorów zagranicznych o warunkach działalności w Polsce, 2006) blisko trzy czwarte inwestorów zagranicznych jest zdania, że przystąpienie Polski do UE wpłynęło pozytywnie na perspektywy działalności firm z udziałem kapitału zagranicznego, głównie poprzez harmonizację prawa, uproszczenie procedur dostarczania towarów na rynek europejski i zniesienie ceł.

Przenoszenie działalności

W efekcie nowe kraje członkowskie stały się, znacznie częściej niż przed akcesją, celem tzw. offshoringu, czyli przenoszenia działalności (w całości lub w części) do innego kraju ze względu na niższe koszty wytwarzania. Obok działalności produkcyjnej (np. fabryki Peugeota i Kia na Słowacji, Toyoty i Citroena w Czechach czy Toyoty i LG Electronics w Polsce), offshoring na tym obszarze obejmuje również nieprodukcyjną część działalności przedsiębiorstw. Do krajów naszego regionu przenoszone są m.in. centra rozliczeniowe, księgowe i telefoniczne (call centers), obsługujące filie danej korporacji na całym świecie. Według danych PAIiIZ, w samej Polsce swoje centra księgowe posiada ponad 40 międzynarodowych firm. W nowych krajach członkowskich coraz częściej lokują swoją działalność również firmy outsourcingowe, głównie z branży finansowo-księgowej i teleinformatycznej, obsługujące przedsiębiorstwa w całej Europie.

Rozwój offshoringu i outsourcingu zwiększał popyt na pracę i przyczyniał się do wzrostu zatrudnienia w krajach naszego regionu, oczywiście, również w okresie przedakcesyjnym. Jednakże napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych do tych państw w latach 2004-2005 znacznie wzrósł w porównaniu z latami wcześniejszymi, co spowodowało także wzrost liczby nowych miejsc pracy tworzonych przez koncerny zagraniczne.

Po trzecie, razem z akcesją część krajów "starej" Unii otworzyła rynki pracy dla obywateli nowych państw członkowskich. Od maja 2004 r. mogą się oni legalnie zatrudniać w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Szwecji, zaś od maja br. dodatkowo w Hiszpanii, Portugalii, Grecji i Finlandii. Islandia, Norwegia i Dania wprowadziły natomiast spore ułatwienia dla obywateli nowych państw członkowskich, starających się o pozwolenie na pracę. Po upływie dwóch lat od akcesji widać, że z możliwości podjęcia pracy za granicą skorzystało wiele osób: według oficjalnych danych, w samej tylko Wielkiej Brytanii i Irlandii w okresie poakcesyjnym wydano 580 tys. pozwoleń na pracę obywatelom nowych państw członkowskich. Dla niektórych nowych członków UE oznaczało to bardzo duży odpływ pracowników: do Wielkiej Brytanii i Irlandii wyjechało 1,5 proc. siły roboczej z Estonii, 2,1 proc. z Polski i Słowacji, 3,8 proc. z Łotwy i aż 5,2 proc. z Litwy. Oczywiście, część pozwoleń na pracę mogła zostać wydana osobom, które przebywały w obu krajach jeszcze przed akcesją, stąd dane te mogą przeszacowywać rzeczywistą skalę napływu w okresie poakcesyjnym. Liczba pozwoleń wydanych w poszczególnych kwartałach 2005 r. przekraczała jednak znacznie wielkości zanotowane w odpowiednich kwartałach 2004 r. Jeśli liczba pozwoleń wydanych osobom, które napłynęły jeszcze przed akcesją, byłaby duża, należałoby się spodziewać raczej odwrotnej tendencji - wyższej liczby pozwoleń wydanych w okresie bezpośrednio po akcesji.

Brakuje pracowników

Wszystkie opisane powyżej zjawiska, w połączeniu z szybkim wzrostem gospodarczym, spowodowały, że w niektórych nowych krajach członkowskich w okresie poakcesyjnym brak pracowników stał się dla przedsiębiorców poważnym problemem. Niedobór siły roboczej zarysował się wyraźnie w Estonii, Polsce, na Litwie i Łotwie, czyli w krajach, w których, jednocześnie, miała miejsce spora emigracja zarobkowa oraz znaczny wzrost zatrudnienia. Brak kadr nasilił się szczególnie w budownictwie, ze względu na duży odpływ pracowników tego sektora do krajów "starej" Unii: w przypadku Polski odsetek przedsiębiorców budowlanych wskazujących niedobór siły roboczej jako poważną barierę rozwoju działalności wzrósł z 4 proc. w kwietniu 2004 r. do 30 proc. w maju br. Na Litwie miara ta wzrosła w analogicznym okresie z 6 do 41 proc., na Łotwie z 1 do 40 proc., zaś w Estonii z 33 do 74 proc.! Problemy ze znalezieniem pracowników w okresie poakcesyjnym nasiliły się również w sektorze przemysłu i usług, choć ich skala jest mniejsza niż w budownictwie i dotyczy głównie konkretnych zawodów (np. lekarzy, pielęgniarek, informatyków, kierowców, spawaczy). Niedobór pracowników ujawnia się również w danych obrazujących bezpośrednio sytuację na rynku pracy. Na przykład liczba wakatów w estońskich przedsiębiorstwach, która w latach 1993- -2003 utrzymywała się średnio na poziomie 1,8 tys. miejsc, wzrasta ustawicznie od momentu akcesji i wynosi teraz 7,7 tys. miejsc. Ta sama wielkość w gospodarce litewskiej wzrosła z 6,3 tys. w I kw. 2005 r. do 15,3 tys. w I kw. br.

Pogłębiający się niedobór kadr zwiększa z kolei siłę przetargową pracowników w negocjacjach płacowych. Z jednej strony pracownicy, mając możliwość zatrudnienia za wyższą pensję za granicą, podnoszą swoje oczekiwania płacowe. Z drugiej zaś, przedsiębiorcy, chcąc utrzymać lub pozyskać wykwalifikowanych pracowników, muszą oferować wyższe niż dotychczas wynagrodzenia. Początkowo wzrost płac może dotyczyć tylko tych zawodów lub sektorów, w których brak siły roboczej jest szczególnie wyraźny. Po pewnym czasie podbite żądania płacowe "rozlewają się" jednak także na pozostałe sektory działalności gospodarczej, prowadząc do wzrostu płac w całej gospodarce. W nowych krajach członkowskich, w których problemy kadrowe nasiliły się po akcesji, wzrosła również dynamika płac w gospodarce: w I kw. br. w Polsce wyniosła 4,7 proc., w Estonii 13,6 proc., na Litwie 13,2 proc., zaś na Łotwie 19,2 proc.

Rosną koszty pracyJeśli wynagrodzenia rosną szybciej niż wydajność pracy, prowadzi to do wzrostu jednostkowych kosztów pracy. Tempo wzrostu tych kosztów wyższe od bieżącej inflacji oznacza natomiast, że rynek pracy będzie pchał inflację w górę. Rosnącą dynamikę jednostkowych kosztów pracy w okresie poakcesyjnym zanotowały wszystkie nowe kraje członkowskie, w których nasiliły się postrzegane przez przedsiębiorców problemy ze znalezieniem pracowników: w Polsce dynamika ta wzrosła z -1,3 proc. w I kw. 2004 r. do 3,3 proc. w IV kw. 2005 r., w Estonii, w analogicznym okresie, z -0,7 do 4 proc., na Litwie z -4,4 do 5,1 proc., zaś na Łotwie z 3,0 do 6,3 proc. Tylko w Polsce, jak do tej pory, nie towarzyszył temu wzrost inflacji. Pojawia się jednak pytanie, czy utrzymujący się w bieżącym roku szybki wzrost zatrudnienia w Polsce w połączeniu z przybierającą na sile migracją nie przyczyni się w końcu do szybszego niż do tej pory wzrostu płac i cen.

Jak widać, zestaw i kierunek oddziaływania mechanizmów, za pomocą których globalizacja wpływa na ceny, jest różny dla krajów rozwiniętych i rozwijających się. Nie można, co prawda, na tej podstawie sformułować jednoznacznego wniosku, że zwiększona swoboda międzynarodowej wymiany prowadzi do wzrostu inflacji w państwach wschodzących. Błędne jest jednak również twierdzenie przeciwne, które jest wynikiem uogólniania doświadczeń krajów rozwiniętych w zakresie antyinflacyjnego oddziaływania globalizacji na kraje rozwijające się, bez uwzględnienia dzielących te gospodarki różnic.

Autorzy są pracownikami NBP

Artykuł wyraża ich osobiste poglądy

Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego