Dynamiczny wzrost na GPW już był

W przypadku kontynuacji dynamicznego wzrostu indeksu WIG20 także w lutym inwestorzy powinni wykorzystać nowe szczyty hossy do zredukowania udziału akcji w portfelu i przygotowania się na nawet 10-proc. korektę

Publikacja: 05.02.2007 10:00

Są dwie szkoły uzasadniania świetnego zachowania warszawskich indeksów w styczniu. Część analityków poszukuje rynkowej siły w zaskakująco wysokiej dynamice wzrostu gospodarczego i świetnej kondycji giełdowych spółek. Pozostali styczniową siłę rynku uznają za realizację "efektu stycznia". Oczywiście, każdy miesiąc ma takie swoje mity, ale w tym wypadku, historycznie patrząc, faktycznie jest to najlepszy dla akcji okres na GPW. Do tego analogiczna sezonowość występuje również na zachodnich parkietach, a w tym roku wszystko przyprawione zostało wciąż utrzymującym się brakiem silnego optymizmu we wskaźnikach sentymentu podczas kreślenia nowych szczytów hossy. Według kontrarian, taki układ dodatkowo wspiera rynki akcji. Prawda jak zawsze leży gdzieś pośrodku, choć mnie osobiście bliżej do tej drugiej interpretacji, o czym szerzej pisałem w poprzednich analizach. Niestety, w przypadku kontynuacji dynamicznego wzrostu indeksu WIG20 także w lutym, inwestorzy powinni wykorzystać nowe szczyty hossy do zredukowania udziału akcji w portfelu i przygotowania się na nawet 10-proc. korektę. W wersji optymistycznej, byłaby to kilkumiesięczna konsolidacja pod szczytami.

Kupuj plotki, sprzedawaj fakty

Nowe szczyty hossy wykreślone w zeszłym tygodniu zainicjowane zostały m.in. przez wyniki BRE Banku. Osiągnięcia banku mieszczące się w górnym przedziale prognoz pozwoliły inwestorom zdyskontować prawdopodobne (wcześniej równie dobre wyniki podał Bank Millennium) pozytywne niespodzianki ze strony największych banków. Nie twierdzę, że bezpodstawnie, a nawet można oczekiwać, że przed kolejnymi publikacjami rozpocznie się jeszcze grzanie rynku prowadzące nas na nowe szczyty hossy. Świetnych nastrojów na razie nie ma co popsuć. Następne najważniejsze raporty to dopiero wyniki za IV kwartał KGHM 14 lutego, BPH i Pekao tydzień później, BZ WBK 22 lutego, PKO BP 23 lutego oraz w końcu PKN 1 marca. Reakcja rynku na wyniki spółek surowcowych będzie ograniczona, gdyż dynamika zmian cen surowców jest w ostatnich miesiącach bardzo duża i kursy tych spółek w dużej mierze kształtowane są przez zachowanie cen miedzi i ropy. Kluczowe dla indeksu WIG20 będą banki, których udział w indeksie przekracza 40 proc. Obawiam się, że pod koniec lutego, gdy skończy się najkorzystniejszy dla akcji okres na GPW, zacznie obowiązywać zasada "kupuj plotki, sprzedawaj fakty". W ostatnim tygodniu inwestorzy przestali dyskutować o tym, czy wyniki spółek za IV kwartał spełnią oczekiwania analityków, ale zaczęło się obstawianie, jak mocno je przekroczą. Sporo jest już w cenach.

Trzeba też zauważyć, że nowe szczyty hossy miały miejsce pomimo ostatniego osłabienia złotego. Przypomnę, że od ponad roku indeks WIG20 wiernie odwzorowuje zachowanie polskiej waluty. Niemal każdemu osłabieniu rodzimej waluty towarzyszyła giełdowa korekta, a umocnienie złotego wspierało wzrosty cen akcji. Korelacja ta zachowana została nawet w miesiącach, gdy np. umocnieniu złotego nie towarzyszył wcale napływ środków na GPW od zagranicznych funduszy inwestycyjnych. Teraz nowe szczyty hossy WIG20 mają miejsce w momencie, gdy koszyk złotego jest na poziomach, na których WIG20 ustanawiał styczniowy dołek. Natomiast wzrost WIG20 od 10 stycznia do szczytów hossy z czwartkowego zamknięcia wynosi aż 12,7 proc. To z czasem będzie prowokować do realizacji giełdowych zysków.

Zadziwiający optymizm Fed

Na razie przed pesymistycznym scenariuszem broniły nas też amerykańskie parkiety. Środowy komunikat FOMC przesłonił inwestorom wszystkie negatywne wiadomości podnosząc giełdowe indeksy na nowe szczyty hossy i jednocześnie obniżając rentowność amerykańskich obligacji, co zawsze zwiększa premię za ryzyko inwestowania na rynkach wschodzących. Co było wyjątkowego w ostatnim komunikacie po posiedzeniu FOMC? Na pewno fakt, że był to najkrótszy od roku tekst (832 znaki), który jednocześnie w odniesieniu do ostatniego posiedzenia uległ największym zmianom, i to zmianom pozytywnym. Oczywiście to ostatnie, to już subiektywna ocena. Amerykański bank centralny z jednej strony ocenił, że presja inflacyjna ulegnie spowolnieniu, a z drugiej uznał, że sytuacja na rynku nieruchomości powoli się stabilizuje ("some tentative signs of stabilization have appeared in the housing market"). Przypomnę, że to właśnie rynek nieruchomości mógł przekreślić scenariusz "miękkiego lądowania" amerykańskiej gospodarki. Giełdowi inwestorzy bezkrytycznie uwierzyli w tę siłę amerykańskiej gospodarki, pomimo że dane z ostatniego tygodnia pokazują, po jak cienkiej linii stąpa Fed.

Wstępny odczyt PKB w IV kwartale pokazał wprawdzie, że dynamika wzrostu przekroczyła prognozy analityków (3,0 proc.) i wyniosła aż 3,5 proc. Ciekawszy w tej publikacji jest jednak fakt, że za 87 proc. tego wzrostu odpowiadają wydatki konsumentów. Dlaczego stanowi to problem? W czwartek poznaliśmy dane o dochodach i wydatkach Amerykanów. Wydatki wzrosły w grudniu o 0,7 proc. przy dochodach rosnących tylko 0,5 proc. Stopa oszczędności spadła do poziomu minus 1,2 proc, a w całym 2006 roku wyniosła minus 1,0 proc. Oznacza to, że amerykańscy konsumenci w zeszłym roku wydali nie tylko wszystkie swoje dochody (po opodatkowaniu), ale też dodatkowo przejadali oszczędności lub zwiększali kredyty. Wciąż pozwala na to "efekt bogactwa", który nakręcany był przez rynek nieruchomości, a pałeczkę przejął teraz rynek akcji. Taka wartość stopy oszczędności jest najniższa od czasów "Wielkiej Depresji" (w 1933 roku stopa oszczędności wyniosła minus 1,5 proc.). Różnica w ocenie tych okresów jest jednak bardzo znacząca, bo w czasie kryzysu bezrobocie sięgało 25 proc. i ujemna stopa oszczędności wynikała z zaspokajania podstawowych życiowych potrzeb, a w obecnych czasach jest wynikiem spirali konsumpcji. Z jednej strony ta konsumpcja nakręca amerykańską gospodarkę, ale druga strona medalu jest taka, że każda przecena rynku akcji lub rynku nieruchomości - oraz inne czynniki zmniejszające skłonność Amerykanów do wydatków - mogą łatwo doprowadzić gospodarkę do recesji. Wygląda na to, że Fed obawiając się takiego scenariusza próbuje swoim optymizmem podtrzymać rynek akcji i zatrzymać spowolnienie na rynku nieruchomości.

Przemysł w USA ma kłopoty

Optymizmu amerykańskiego banku centralnego nie potwierdził indeks aktywności biznesu na Środkowym Zachodzie USA (Chicago PMI). Zamiast oczekiwanego wzrostu w styczniu z poziomu 51,6 pkt do 52,0 pkt indeks spadł do 48,8 pkt. Indeks zanotował wartości najniższe od kwietnia 2003 r., jednocześnie poniżej 50 pkt, co oznacza recesję w sektorze. Subindeks

nowych zamówień spadł z 56,4 pkt do 46,3 pkt a subindeks zatrudnienia z 48,2 pkt do 42,8 pkt. Potwierdzeniem kłopotów przemysłu był indeks ISM pokazujący kondycję całego amerykańskiego przemysłu. Indeks również zanotował wartość poniżej bariery 50 pkt (49,3 pkt) nie mieszcząc się nawet

w najbardziej pesymistycznych prognozach. Analitycy tak słaby odczyt tłumaczą spadkiem zapasów, ale nawet jeśli to uwzględnić, to nie są to wartości, które uzasadniałyby optymizm Fed. Oczywiście sektor przemysłowy nie jest kluczowy z punktu widzenia amerykańskiej gospodarki. To indeksy emerging markets powinny takich danych najmocniej się przestraszyć, gdyż zwiastuje to niższe

zapotrzebowanie przemysłu

na surowce, a tym samym

spadek ich cen, na co rynki wschodzące są szczególnie wyczulone. Ostatnie odreagowanie cen ropy i miedzi nie powinno mieć trwałego

charakteru.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy