Maleją prognozy zysków

Odporność inwestorów na amerykańskiej giełdzie na niepokojące informacje dotyczące zysków spółek jest zadziwiająca. Najwyraźniej liczą oni, że przesilenie jest przejściowe

Publikacja: 10.02.2007 10:43

Bez większego echa przeszła nawet wiadomość banku HSBC o negatywnych konsekwencjach załamania na rynku nieruchomości w USA dla jego wyników za ostatnie trzy miesiące minionego roku. W jakimś stopniu można to wytłumaczyć tym, że ten bank nie jest notowany za oceanem. Jednak brak reakcji na pesymistyczne informacje dotyczące wyników amerykańskich spółek skłania do głębszego zastanowienia - czy rzeczywiście są powody ku temu, czy też inwestorzy zachęceni trwającym od wielu miesięcy wzrostem oraz perspektywą miękkiego lądowania gospodarki wykazują się nadmiernym optymizmem. W konsekwencji w niedalekiej przyszłości trzeba byłoby się liczyć ze zdwojoną reakcją, gdyby złe doniesienia napływały nadal.

4,3 proc. wzrostu w I kwartale

Które wiadomości dotyczące wyników amerykańskich korporacji martwią najbardziej? Przede wszystkim chodzi o systematyczne obniżanie prognoz dotyczących dynamiki wzrostu zysków w I kwartale tego roku. Jeszcze pod koniec listopada spodziewano się, że wzrosną one o 7,8 proc. w porównaniu z I kwartałem 2006 r. W połowie grudnia szacunki mówiły o poprawie rzędu 7,5 proc. Na początku tego roku zostały one zredukowane do 7 proc., by po kolejnych dwóch tygodniach spaść do 6,1 proc. Pod koniec stycznia natomiast prognozowano tylko 4,6-proc. zwyżkę, która w ostatnich dniach jeszcze trochę spadła. Najbardziej aktualne przewidywania mówią o 4,3-proc. wzroście. Najlepiej rokują sektory materiałów do produkcji, dóbr konsumpcyjnych niewrażliwych na wahania koniunktury gospodarczej, technologiczny i finansowy. Najsłabiej - dóbr konsumpcyjnych reagujących na zmiany tempa rozwoju gospodarki. Branża finansowa ma największy wpływ na wartość S&P 500. Optymistyczne szacunki dla niej w kontekście wyników HSBC stwarzają zagrożenie dalszym redukowaniem prognoz.

Jednocześnie mniejsze oczekiwania co do tempa poprawy wyników w I kwartale tego roku wynikają w dużym stopniu z cięć prognoz dla branży związanej z rynkiem surowców energetycznych (Energy). To może tłumaczyć odporność rynków na zmniejszanie ogólnych szacunków wzrostu zysków. Niższe ceny paliw mają pozytywny wpływ na gospodarkę, a jednocześnie firmy z tego sektora charakteryzują się niskimi wycenami. Wskaźnik cena/zysk operacyjny niewiele przekracza 10 i jest najniższy ze wszystkich sektorów. Średnia dla spółek z S&P 500 wynosi ok. 16,5. Różnica w wycenach stanowi bufor zabezpieczający kursy firm paliwowych przed mocnym spadkiem w sytuacji pogorszenia notowań ropy, gazu naturalnego czy oleju opałowego. Tak też się dzieje. Spółki wrażliwe na wahania cen surowców energetycznych straciły w tym roku tylko 0,7 proc., podczas gdy S&P 500 zyskał 2,1 proc.

Zawiedzione oczekiwania

Powodem do zaniepokojenia jest też bardzo duży odsetek przedsiębiorstw, które nie spełniły oczekiwań inwestorów. Przekracza teraz 25 proc., a w początkach sezonu publikacji raportów za IV kwartał było to nawet więcej. Tak wysokiego odsetka firm, które nie były w stanie sprostać oczekiwaniom, nie notowaliśmy od 8 lat. Równocześnie jednak ogólne tempo wzrostu zysków w IV kwartale nie rozczarowuje, a nawet jest nieco lepsze od spodziewanego. Na koniec listopada liczono, że wyniesie 9 proc., w połowie grudnia szacowano je na 8,1 proc. Po opublikowaniu raportów przez blisko trzy czwarte firm wynosi 9,3 proc.Taka sytuacja oznacza jedno - wyniki są wciąż dobre przede wszystkim dzięki największym firmom. Nie znajduje to jednak odbicia w notowaniach. Zrzeszający blue chips S&P 100 zyskał w tym roku jedynie 1 proc., podczas gdy indeks małych spółek S&P 600 urósł o 4 proc., a wskaźnik średnich firm S&P 400 podskoczył o 5,8 proc. To tym bardziej zaskakujące, że średnie i małe przedsiębiorstwa mają znacznie mniej atrakcyjne wyceny. Wskaźniki cena/zysk wynoszą odpowiednio 20,7 oraz 22,7. Dla S&P 100 jest to 17,4. Mocniejszy wzrost mniejszych firm jest też odwróceniem tendencji z minionego roku, kiedy to "setka" szła mocniej w górę niż S&P 400 i S&P 600. Pierwsza zyskała 16 proc., dwa pozostałe odpowiednio 11,2 proc. i 12,3 proc. Taka sytuacja może być odbiciem przekonania inwestorów, że najmocniejsze w trakcie fali zwyżkowej trwającej od połowy czerwca 2006 r. spółki przestały być atrakcyjne. W efekcie zainteresowanie przeniosło się na te, które zyskiwały mniej. To przesunięcie akcentów jest kolejnym argumentem przemawiającym za oczekiwaniem na pojawienie się mocniejszej korekty w niedługim czasie. O tym, że sygnały ostrzegawcze zaczynają oddziaływać na bieg wypadków, świadczyłby spadek S&P 500 poniżej 1420 pkt.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy