Inwestorzy w Stanach Zjednoczonych w dalszym ciągu mają trudności z wyrobieniem sobie bardziej precyzyjnej odpowiedzi na pytanie o kierunek, w jakim w kolejnych tygodniach podąży giełda. Przeważa opinia, że gospodarka najgorsze ma już a sobą i stopniowo powinna przyspieszać. W piątek w takim przekonaniu utwierdzał ich William Poole, szef Rezerwy Federalnej z ST. Louis. Jednocześnie jednak ostrzegł, że utrzymywanie się inflacji bazowej powyżej 2 proc. jest nie do zaakceptowania i może wymagać kolejnego podniesienia stóp procentowych. Każda z miar inflacji bazowej (CPI, PCE czy deflator PKB) przekracza wspomnianą przez Poole?a barierę. W efekcie jego słowa zostały potraktowane poważnie, wywołując po kilku wzrostowych dniach, wyprzedaż obligacji. W pierwszej połowie dnia rentowność 10-latek rosła o 5 pkt bazowych, do 4,78 proc. Dzięki temu odrobiona została jedna trzecia zniżki z przełomu stycznia i lutego. Wzmocnił się też dolar. Zaniepokojenie widoczne było też na giełdowym parkiecie. S&P 500 po początkowym wzroście szybko wrócił do poprzedniego zamknięcia. Ostrzeżenie Poole?a przyszło w specyficznym momencie. Cena ropy znów zaczyna stopniowo rosnąć, co stwarza zagrożenie, że inflacja bazowa będzie się dalej utrzymywać ponad poziomem 2 proc. Nie widząc trwałości spadkowej tendencji na rynku paliw, przedsiębiorcy mogą kontynuować proces przenoszenia wyższych kosztów na klientów. Równocześnie perspektywa podniesienia kosztów pieniądza może negatywnie oddziaływać na postrzeganie sektora finansowego, szczególnie banków. Ma on być jednym z motorów wzrostu zysków spółek giełdowych w I kwartale tego roku. Podwyżka stóp oznaczałaby też dalsze komplikacje na rynku nieruchomości, co wzmagałoby obawy o koniunkturę gospodarczą i w efekcie rezultaty finan- sowe przedsiębiorstw. Przy wzroście niepewności część inwestorów może zacząć redukować pozycje. Tym bardziej że gotówka w amerykańskich funduszach akcji na koniec 2006 r. stanowiła tylko 3,9 proc. aktywów. Wyrównany więc został poprzedni rekord z II połowy 2005 r.