Obecne kierownictwo PZU podczas ostatniego walnego zgromadzenia nie pozostawiło żadnych wątpliwości co do tego, jakie ma zdanie o inwestycjach zagranicznych towarzystwa. Za wszelkie nieprawidłowości na Litwie i Ukrainie dostało się głównie poprzedniemu zarządowi i Eureko. Wyliczanka nadużyć trwała parę godzin. Aż wreszcie głos zabrał Ernst Jansen, wiceprezes Eureko, i oświadczył wprost: "Jeśli twierdzicie, że wschodnie spółki są w tak złej sytuacji, to my je chętnie kupimy".

Nie wiem, co planował zarząd holenderskiego Eureko przed walnym zgromadzeniem PZU. Może to, że Ernst Jansen zgłosi podczas NWZA taką ofertę, było wcześniej ustalone. Ja jednak odniosłem wrażenie, że wiceprezes Eureko po prostu uniósł się honorem. Składał ofertę kupna wschodnich towarzystw, jakby chciał powiedzieć zarządowi PZU: "udowodnimy wam, że niesłusznie nas oskarżacie".

Ale słowo się rzekło, ofertę trzeba było złożyć. I złożono. Eureko chce, by wschodnie spółki nadal działały pod nazwą PZU. Jaromir Netzel, prezes towarzystwa, mówi, że prawo do wykorzystywania marki będzie sporo kosztować. Dalszy scenariusz dość łatwo przewidzieć. Eureko uzna cenę za zbyt wysoką i na tym rozmowy się skończą. PZU nadal będzie właścicielem wschodnich spółek i nadal będzie do nich dokładało. A Eureko zawsze, gdy tylko pojawią się zarzuty dotyczące chybionych inwestycji na Litwie i Ukrainie, będzie mogło powiedzieć: "Nie mamy z tym nic wspólnego. Jeśli to my bylibyśmy odpowiedzialni za słabą sytuację na Litwie i Ukrainie, to nie występowalibyśmy z ofertą kupna wschodnich towarzystw". I o to, zdaje się, chodzi w całej tej grze.