Niektóre fundusze wyszły z założenia, że lepiej wybrać słabszego przeciwnika - wtedy będzie go łatwiej pokonać. Np. fundusz Millennium Akcji mierzy się z benchmarkiem złożonym w 85 proc. z WIG-u, a w 15 proc. ze średniej rentowności bonów skarbowych, a całość pomniejszona jest o opłatę za zarządzanie pobieraną przez fundusz. Mimo zwiększania udziału bonów skarbowych z 10 do 15 proc. w roku 2005 funduszowi nie udało się pokonać benchmarku w żadnych z czterech lat między 2002 a 2005 rokiem.
Trudna walka z indeksami
Polskim funduszom trudno jest mierzyć się z indeksami giełdowymi z kilku względów. Po pierwsze, potrącają z aktywów dość wysokie koszty - opłaty za zarządzanie wynoszą średnio 4 proc. Co więcej, fundusze nigdy nie angażują w akcje 100 proc. środków. W praktyce udział akcji rzadko przekracza 90 proc. Może to wynikać stąd, że fundusze muszą być gotowe na zrealizowanie wypłat - polscy inwestorzy nie należą do zbytnio cierpliwych i w przypadku bessy fundusz może być zmuszony do realizacji sporych umorzeń, a trudno jest z dnia na dzień pozbyć się akcji o znacznej wartości. Stąd spory udział gotówki w portfelach akcyjnych funduszy. Fundusze mają także ograniczenia statutowe i prawne, np. udział żadnej ze spółek nie może przekraczać 10 proc. aktywów, a łączny udział lokat w akcje przekraczających 5 proc. (w jednej spółce) nie może przewyższać 40 proc. To utrudnia funduszom odwzorowanie indeksów.
Zagraniczne fundusze znacznie poważniej traktują benchmarki. Fundusze akcyjne mierzą się z reguły z "czystymi" indeksami giełdowymi, ewentualnie ze wskaźnikami tworzonymi przez niezależne instytucje (np. MSCI Barra). Informacje o wynikach funduszu na tle benchmarku są na bieżąco publikowane. Można zakładać, że to inwestorzy zagraniczni - bardziej doświadczeni i świadomi niż Polacy - po prostu wymagają takich informacji. Co więcej, fundusze zagraniczne mają na swoich rodzimych rynkach sporą konkurencję różnych instrumentów finansowych bezpośrednio odwzorowujących indeksy giełdowe - fundusze indeksowe czy tzw. ETF (fundusze notowane na giełdzie). Dlatego fundusze zarządzane aktywnie po prostu muszą oferować lepsze parametry niż indeksy. I nie chodzi wyłącznie o stopę zwrotu - może ona być niższa w poszczególnych okresach, gdy w tym samym czasie fundusz charakteryzuje się mniejszym ryzykiem.
Przyjrzyjmy się kilku funduszom. Na przykład fundusz Franklin Mutual European wybrał za poziom odniesienia MSCI Europe Index. Jest to indeks ustalany przez frmę MSCI Barra. MSCI, czyli Morgan Stanley Capital International to instytucja kalkulująca ponad 80 tys. różnych indeksów - akcji, papierów dłużnych, nieruchomości i funduszy hedge. W 2004 roku MSCI przejęła firmę analityczną Barra, tworząc najbardziej liczące się źródło różnego rodzaju indeksów na świecie. Co ważne, bieżące notowania większości z nich można uzyskać na stronie www.mscibarra.com. Wystarczy bezpłatna rejestracja.
Fundusz Templetona systematycznie pokonuje indeks - od początku działalności (kwiecień 2000 roku) do końca ubiegłego roku przynosił średni roczny zysk na poziomie 10,9 proc. (w euro), podczas gdy wynik indeksu wynosi 6,63 proc. Z tym samym indeksem mierzy się fundusz z oferty Blackrock - European Growth Fund. Od początku działalności (październik 2002 roku) do końca 2006 roku średni roczny wynik funduszu to 17,5 proc. - tyle samo przyniósł indeks MSCI Europe. Indeks MSCI Europe Growth, skupiający spółki wzrostowe, w tym czasie dał mniej niż fundusz, bo 14,8 proc. zysku.