Wydarzeniem sesji tym razem nie były zmiany kursów, ale awaria na giełdzie i związane z tym zawieszenie notowań na około
3 godziny. Oburzenie inwestorów tym wydarzeniem jest zrozumiałe, mimo że poważniejsze kłopoty techniczne od wprowadzenia Warsetu można policzyć na palcach jednej ręki. Nawet największe światowe parkiety nie ustrzegły się takich wpadek. Należy jednak przy tej okazji zwrócić uwagę na dwa inne problemy. Pierwszy to polityka
informacyjna GPW, która w takich sytuacjach ciężar dotarcia do inwestorów przerzuca głównie na biura maklerskie, jak zawsze zapominając o... własnej stronie internetowej, na której komunikat o awarii i przewidywanym terminie jej
usunięcia powinien być
umieszczany w pierwszej kolejności. Dlaczego najciemniej jest pod latarnią? Drugi problem wiąże się z podejściem do rynku terminowego, którym GPW tak bardzo lubi się chwalić, a który traktuje