W tym tygodniu poznamy dane o styczniowej inflacji. Chociaż na ich publikację z uwagą oczekuje wielu inwestorów, będą to tylko wstępne szacunki, które prawdopodobnie już za miesiąc zostaną skorygowane. Nie ma jednak w tych zmianach nic zaskakującego. Korekta danych będzie związana z corocznymi modyfikacjami, jakich Główny Urząd Statystyczny dokonuje w sposobie obliczania inflacji, a konkretnie w strukturze koszyka produktów wykorzystywanych do wyliczeń.
Zgodnie z założeniem, wskaźnik CPI ma odzwierciedlać zmiany w średnim poziomie cen towarów i usług konsumpcyjnych i dlatego jest konstruowany w oparciu o pewną, zazwyczaj dosyć liczną, liczbę produktów. Ceny tych towarów i usług są rejestrowane co miesiąc przez ankieterów, którzy w tym celu odwiedzają wybrane przez siebie sklepy lub punkty usługowe. Na podstawie tych informacji, odpowiednio zagregowanych i uśrednionych, obliczana jest następnie inflacja.
Korekty wprowadzane przez GUS na początku roku są związane z tym, że struktura konsumpcji nie jest stała i podlega stopniowym zmianom. Po pierwsze, wahania cen poszczególnych produktów powodują, że gospodarstwa domowe chętniej kupują tańsze towary, a rezygnują z droższych zakupów. Po drugie, na rynku pojawiają się nowe produkty, które wcześniej nie były wcale dostępne lub też były dostępne w innych wersjach. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Wprowadzenie na rynek odtwarzaczy MP3 oznacza na przykład, że wydatki na odtwarzacze CD wyraźnie się zmniejszają (nie wspominając o zapomnianych walkmanach). Do tego wszystkiego dochodzą inne procesy, związane ze zmianami preferencji gospodarstw domowych, które również odciskają piętno na strukturze konsumpcji. Otóż, ze wzrostem zamożności społeczeństwa, coraz mniejsza część dochodów gospodarstw jest przeznaczana na żywność, a coraz większa na rozrywki.
Zmiany te powodują, że GUS co roku dokonuje korekt w strukturze koszyka wykorzystywanego do obliczania inflacji. Zazwyczaj modyfikacje te mają raczej charakter ewolucyjny, a nie rewolucyjny, jednak są one dobrze widoczne z większej perspektywy. W okresie od 2000 do 2006 roku waga żywności w koszyku CPI spadła z 30,4 proc. do 27,2 proc. Nieznacznie, bo do 5,7 proc., zmniejszył się również udział wydatków na alkohole i wyroby tytoniowe. Jednocześnie coraz większą część swoich dochodów Polacy wydają na użytkowanie mieszkania, nośniki energii, a także na edukację oraz restauracje i hotele.
Jak łatwo się domyślić, zmiany wag przypisywanych poszczególnym produktom mogą powodować korekty w wysokości wskaźnika CPI. Dlatego można oczekiwać, że ostateczne dane o styczniowej inflacji (publikacja w marcu), będą zapewne różnić się od tych, które poznamy już w bieżącym tygodniu. Zgadywanie, jak duża może być ta różnica, to trochę jak wróżenie z fusów, ponieważ ostateczny wynik będzie wypadkową jednoczesnych zmian w wielu kategoriach koszyka inflacyjnego. Niewątpliwie można jednak pokusić się o pewne przypuszczenia. Otóż, skoro gospodarstwa domowe starają się ograniczać wydatki na drogie towary, jest prawdopodobne, że zmiana wag doprowadzi raczej do korekty inflacji w dół niż w górę. Jeżeli chodzi o skalę tej korekty, to pomocne może być spojrzenie wstecz. W poprzednich latach zmiany w koszyku inflacyjnym GUS zazwyczaj prowadziły tylko do niewielkich dostosowań w poziomie wskaźnika CPI, sięgających około 0,1,-0,2 punktu procentowego. W ostatnich latach tylko w 2005 roku odnotowano większą zmianę, co zresztą znacznie zaskoczyło część uczestników rynku. Wówczas jednak zmiana ta była związana nie tylko z tradycyjną, coroczną korektą wag, lecz także z innymi, poważniejszymi zmianami w sposobie obliczania wskaźnika CPI. Biorąc to pod uwagę, można oczekiwać, że i tym razem ostateczne dane o inflacji nie będą się znacznie różnić od wstępnych szacunków.