obniżenia kosztów pozapłacowych.
Właśnie tego typu działania są ostatnio zapowiadane przez rząd Jarosława
Kaczyńskiego. Kilka tygodni temu stawiałem pod znakiem zapytania możliwość
przeprowadzenia proponowanej przez Zytę Gilowską obniżki wysokości składki
rentowej. Pierwotnie miało się to stać od początku 2008 roku, później Pani
Premier sygnalizowała nawet, że być może taka zmiana zajdzie jeszcze w tym
roku. W ubiegłym tygodniu dowiedzieliśmy się, że Premier Kaczyński
poważnie podchodzi do tego projektu (jego poparcie jest tu kluczowe) i
osobiście zapowiedział, że pierwszy krok obniżający składkę rentową o 3
pkt. procentowe będzie miał miejsce w lipcu tego roku. To dobra wiadomość
(o ile faktycznie do tego dojdzie). Inna sprawa, że rządzący powinni mieć
świadomość, że innej rady nie ma, jeśli nadal planują się cieszyć szybkim
wzrostem gospodarczym. Trzeba bowiem pamiętać, że zaniechanie tej obniżki
skutkowałoby albo obniżeniem tempa wzrostu inwestycji, albo wzrostem
inflacji, co musiałoby skutkować podjęciem działań przez RPP, czyli po
prostu wzrost stóp procentowych. Ostatnie dane pokazują, że sprawa robi
się ważna i można odnieść wrażenie, że Premier jest tego świadom.
Przyspieszenie możliwości obniżenia składki rentowej (co przecież sprawi,
że potencjalne wydatki subwencjonujące politykę społeczną mogą być
większe) wynika m.in. z przypuszczenia, że sytuacja budżetu na taki krok
pozwala. Głównym czynnikiemhoć także zakłada, że wynik będzie lepszy od
założonego w budżecie. Tym sposobem można liczyć, że dochody budżetu okażą
się wyższe od prognoz, a więc prawdopodobnie będzie możliwość obniżenia
składki rentowej.
To dobre informacje. Podobnymi dobrymi informacjami uraczył członków
amerykańskiego Senatu szef rezerwy federalnej. Ben Bernanke w dorocznym
wystąpieniu wyraził tezę, że inflacja jest pod kontrolą i wydaje się, że
napięcia powoli maleją. Zdaniem szefa Fed gospodarka ma się relatywnie
dobrze, a największe dla niej zagrożenie, jakim jest sytuacja na rynku
nieruchomości, wydaje się być nie tak duże jak wcześniej się obawiano (jak
na złość, pojawiły się dane o mocnym spadku liczby rozpoczętych budów).
Reakcja rynków na takie słowa była błyskawiczna. Te słowa odczytane
zostały jednoznacznie - skoro inflacja jest pod kontrolą, to nie należy
się obawiać kolejnych podwyżek stóp procentowych. Teraz rozpatruje się
datę możliwej pierwszej ich obniżki. Raczej nie należy liczyć się z tym,
że ta pojawi się w najbliższych miesiącach. Po pierwsze, na razie sytuacja
nie jest jeszcze pewna, a więc ryzyko cały czas pozostaje. Inflacja nadal
będzie bliska, lub nawet nieznacznie przekraczać poziom 2%. Tym samym nie
pozostawia ona wiele miejsca na ekspansywną politykę monetarną.
Po drugie, strefa euro przymierza się do podwyżki stóp procentowych, co
będzie owocować zmianą układu stóp procentowych obu stref oraz osłabieniem
dolara względem euro. Raczej nie należy oczekiwać, że strona amerykańska
będzie dążyła do pogłębiania tego procesu. Słaby dolar to większa
konkurencyjność amerykańskiego eksportu, ale to także wzrost cen towarów
importowych, a co ważniejsze ujemny wpływ na rentowność zagranicznych
inwestycji w USA. Ten ostatni czynnik jest niezwykle ważny. Stany
Zjednoczone w wyniku potężnej nierównowagi w handlu zagranicznym są
zmuszone do przyciągania kapitału zagranicznego, który tą nierównowagę
sfinansuje. Ostatnie dane o przepływie kapitałów zasygnalizowały, że z tym
finansowaniem mogą być kłopoty. Jeden miesiąc oczywiście jeszcze nie
wpływa na ogólną ocenę, ale jeśli kolejne dane będą równie kiepskie, to
sprawa zacznie być poważniejsza, a możliwość obniżek stóp stanie mrzonką.
Stany Zjednoczone będą podejmować działania przyciągające kapitał, co nie
może się nie odbić na sytuacji w Polsce.
Zakończony w ubiegły piątek tydzień nie wprowadził zbyt wielu zmian do
sytuacji technicznej rynku. Teza o kreśleniu przez rynek formacji klina
zwyżkującego nadal może być uważana za obowiązującą, a fakt spadku
względem poprzedniego piątku tylko ją potwierdza ( Wykres_1.gif ). Tak jak
w poprzednim tygodniu, nadal sygnałem ewentualnej słabości rynku w średnim
terminie będzie przełamanie poziomu ostatniego dołka na wykresie
tygodniowym. Taka sytuacja zakończyłaby trwającą od dłuższego czasu
sekwencję kolejnych wyżej położonych dołków ( Wykres_2.gif ). Czy do
takiej sytuacji może wkrótce dojść? Nie jest to wcale takie niemożliwe.
Przewaga popytu jest jeszcze wprawdzie widoczna, ale widoczny jest także
jej spadek. Dobrym przykładam jest ostatnie fiasko ataku na rekord, a
także walka na lokalnym wsparciu w ubiegłym tygodniu. Wsparciem tym, na
wykresie dziennym jest dołek z 26 stycznia br. Na razie ceny są nad nim,
ale zejście niżej może być odebrane jako sygnał do zamknięcia
średnioterminowych długich pozycji i otwarcia krótkoterminowych krótkich
pozycji. Zwiększona aktywność podaży wynikać także może z faktu, że część
graczy taki sygnał odbierze jako wyjście z formacji głowy i ramion
( Wykres_3.gif ). Jej wysokość odpo