Rynki wschodzące na drugim biegu

Uwzględnienie rynków wschodzących (emerging markets) w długoterminowym portfelu inwestycyjnym to nie fanaberia czy snobizm, ale logiczna konsekwencja globalnej rewolucji gospodarczej

Publikacja: 23.02.2007 09:17

Emerging markets to już nie tylko surowce, tania siła robocza i wyposzczone rynki zbytu najtańszych produktów. Teraz to także nowoczesne samoloty pasażerskie z Brazylii. Wyrafinowany technologicznie sprzęt wojskowy z Izraela. Zapewne tylko przypadkowo często przypominające swoich europejskich konkurentów samochody osobowe z Chin. Z Chin zresztą jest niemal dosłownie wszystko o czym zamarzysz, w ilościach, jakie sobie wymarzysz i po cenie, o jakiej nie masz co marzyć w Starym Świecie. Do tego oprogramowanie i outsourcing z Indii. Ale to bynajmniej nie wszystko. Do niedawna Nowy Świat postrzegany był głównie jako obiekt przejęć inicjowanych przez możnych tego świata. Teraz Nowy Świat wrzuca drugi bieg i zaczyna długą drogę przejmowania - kawałek po kawałku - uśpionego dobrobytem Starego Świata.

Rosjanie bezceremonialnie sięgają po pakiety akcji zachodnich koncernów. Chińczycy przejmują pion hardware?u informatycznej legendy zachodniego świata - IBM. Hindusi rozdają karty w biznesie stalowym. Polacy kupują czeskie i litewskie firmy naftowe. Chiny, dzięki ekspansji gospodarczej w zapomnianej przez wszystkich Afryce, urastają do rangi męża opatrznościowego tego udręczonego wojnami i chaosem kontynentu. Jeśli dodamy do tego rosnące aspiracje materialne pozostających wcześniej poza marginesem konsumpcji miliardów mieszkańców EM, rozwijający się wzajemny handel i współpracę biznesową między poszczególnymi krajami, np. w Azji, to logiczna staje się teza, że jesteśmy świadkami i uczestnikami globalnej rewolucji. Rewolucji, na której w dłuższym okresie można i trzeba próbować zarobić.

Można więc polować na akcje azjatyckich, brazylijskich czy rosyjskich spółek, które są lub mają szansę być beneficjentami owej globalnej rewolucji. Choć zabawa może być przednia, to niestety, wymaga i pieniędzy, i czasu. Logicznym wyjściem z sytuacji jest korzystanie z pośrednictwa funduszy inwestujących na emerging markets. Rozbudowa oferty sprawiła, że takie pośrednie inwestowanie w brazylijskie, rosyjskie, hinduskie, chińskie, południowoafrykańskie czy południowoazjatyckie spółki jest bardzo proste. Co więcej, na rozpoczęcie budowania swojej długoterminowej pozycji na rynkach EM wystarczy praktycznie tyle samo pieniędzy, jak w przypadku inwestycji w polskie papiery.

Tak jak i dojrzałe rynki, tak i EM zapewne nie unikną w przyszłości wstrząsów gospodarczych i rynkowych związanych z przechodzeniem przez różne fazy cyklu koniunkturalnego. Ale już od dawna żaden region nie miał tak wielkiej szansy na awans cywilizacyjny i trwałą zmianę globalnego układu sił, jaką obecnie ma wiele krajów zaliczanych do EM. Globalna rewolucja gospodarcza to także zarówno okazja, jak i logiczny przyczynek do uzupełniania i dalszej dywersyfikacji portfela inwestycyjnego.

Bogaci spacerkiem,

biedni galopem

Światowa gospodarka idzie do przodu. Ale tempo wzrostu w poszczególnych regionach i krajach jest i pozostanie bardzo zróżnicowane. Z jednej strony obserwujemy bowiem niezwykle agresywnie rozwijające się gospodarki Nowego Świata, zwłaszcza azjatyckie, z Chinami i Indiami na czele. Z drugiej, bardzo umiarkowane tempo wzrostu w strefie euro, pewne ochłodzenie wcześniej znakomitej koniunktury w USA czy umiarkowane tempo poprawy i wciąż niejednoznaczne sygnały makroekonomiczne z Japonii. Mówiąc krótko: bogaci idą spacerkiem, biedni - galopem. Nowy Świat imponuje dynamiką. Samo jednak sprinterskie tempo rozwoju byłoby zbyt słabym argumentem dla globalnych biznesmenów i inwestorów. Wszak z dynamicznym biegiem małych azjatyckich tygrysów mieliśmy już do czynienia także i kilkanaście lat temu. Wtedy skończyło się to równie dynamicznym krachem finansowym. I dlatego tak ważne jest to, że teraz fundamenty owego szybkiego rozwoju wyglądają jednak inaczej. Bo nie dość, że kraje EM biegną szybko naprzód, to jeszcze w sposób bardzo wyraźny poprawiła się sytuacja gospodarek i kondycja finansowa wielu z nich. Analiza statystyki prowadzi do wniosku, że w ciągu kilku ostatnich lat wyraźnie poprawiła się sytuacja finansowa EM - zadłużenie zagraniczne uległo zmniejszeniu, deficyt na rachunkach obrotów bieżących zastąpiony został nadwyżkami (choć oczywiście nie wszędzie jest tak pięknie - vide: kłopoty Węgier czy Turcji). Efektem sukcesów eksportowych są spektakularnie wysokie nadwyżki w bilansie handlowym. Gospodarki EM, w szczególności azjatyckie, nadal biedniejsze od dotychczasowych potęg (USA, Europa), nie tylko w pewnym sensie finansują konsumpcyjne zakupy Amerykanów (przez kupowanie obligacji emitowanych na pokrycie deficytu budżetowego USA), ale stają się także coraz ważniejszymi inwestorami w innych krajach (na razie stosunkowo niewielkie ślady takiej działalności można dostrzec także w Polsce). W efekcie tych wszystkich procesów rola EM w światowej gospodarce bardzo wyraźnie rośnie. Od bardzo dawna tak wielu nie miało szansy na tak wiele. Setki milionów, ba - miliardy, mieszkańców EM nie staną się oczywiście w kilka lat tak bogaci, jak obywatele USA czy zachodniej Europy. Nie od razu, jeśli w ogóle, złagodzone zostaną gigantyczne kontrasty społeczne w krajach Nowego Świata. Ale dla wielu mieszkańców biedniejszych krajów długoterminowy rozwój gospodarki to realna szansa na faktyczny awans cywilizacyjny.

Obraz gospodarek i rynków grupy emerging markets byłby oczywiście fałszywy, gdybyśmy wskazując szanse, przeoczyli ryzyko. A jest ono adekwatne do szybkości, z jaką dystans wobec bogatego Zachodu zmniejszają gospodarki i rynki Nowego Świata. Czynnikiem ryzyka jest np. ewentualność dalszego zaostrzania polityki pieniężnej światowych banków centralnych i zmniejszania nadpłynności w globalnym systemie finansowym. Wobec dużego uzależnienia koniunktury w azjatyckich EM - a zwłaszcza w Chinach - od skali i opłacalności eksportu (ze sprzedażą do USA na czele) poważnym zagrożeniem dla świetnej passy byłoby mocniejsze wyhamowanie koniunktury w USA czy strefie euro. Przy relatywnie słabym popycie wewnętrznym i nadal niskiej skłonności do konsumpcji w Chinach, uzależnienie od eksportu i szalony rozmach inwestycyjny mogą zwiększać ryzyko "przegrzania" tej gigantycznej gospodarki. To, co może niepokoić, to także fakt, że w części krajów zaliczanych do EM wzrost możliwości finansowych rządów wykorzystywany jest nie tyle na inwestycje prorozwojowe (np. infrastrukturalne), ile na zakupy sprzętu wojskowego? Warto wreszcie wspomnieć o często pomijanej kwestii - ekologii. Azjatycki - a zwłaszcza chiński - boom gospodarczy, oprócz ewidentnych korzyści cywilizacyjnych przynosi także coraz groźniejsze w skutkach zanieczyszczenie i skażenie środowiska naturalnego. W przyszłości może to generować istotne problemy społeczne i wymagać kosztownych przedsięwzięć ratunkowych.

Czynnikiem ryzyka może być także zarówno zbyt gwałtowny spadek, jak i zbyt drastyczny wzrost cen surowców (z ropą naftową na czele). Znaczny spadek cen oznaczałby bowiem zmniejszenie zysków spółek surowcowych, które są na świecie kojarzone często właśnie z emerging markets. Niższe zyski tych firm, z uwagi na skalę ich działalności, mogłyby odbić się negatywnie także na finansach całych krajów (vide: Rosja). Z drugiej strony, ewentualny powrót ostrego wzrostowego trendu na rynku ropy naftowej oznaczałby szkodliwe dla wzrostu zwiększenie kosztów działania i rozwoju wielu krajów i firm - zwłaszcza w surowcochłonnej Azji. Ważkie mogłyby okazać się konsekwencje inflacyjne - musiałyby sprowokować do dalszego podwyższania stóp procentowych banki centralne, odpowiadające za ochronę wartości emitowanego przez nie pieniądza. Ucierpiałby na tym globalny apetyt na ryzyko. I na inwestycje w EM.

Innowacje i akwizycje

Spółki z rynków wschodzących nie mogą być już traktowane wyłącznie jako obiekt globalnych przejęć. Coraz częściej to właśnie dynamicznie rozwijające się i bogacące firmy z krajów EM przejmują lub inicjują fuzje z bardziej renomowanymi i dysponującymi czasem długą historią biznesową koncernami z rynków rozwiniętych. Firmy z EM przejmują także spółki z innych państw rozwijających się - przykładem jest polski Orlen, który kupił czeski Unipetrol i litewskie Możejki. Spektakularnym przykładem ekspansji spółek z EM może być operacja przeprowadzona przez Mittal Steel. Ten hinduski potentat stalowy stał się niedawno czołowym graczem globalnym dzięki przejęciu swego europejskiego konkurenta - spółki Arcelor.

Nowy Świat coraz wyraźniej depcze po piętach "starym" gospodarkom. Niezależnie od tego, jakie korekty czekają ten wielki trend, zmiany w globalnym układzie sił wydają się już nieodwracalne. Warto pomyśleć o tym, zastanawiając się nad swoim portfelem inwestycyjnym.

Pioneer Pekao Investment Management

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy