Nasz rząd postanowił połączyć państwowe spółki energetyczne w cztery grupy. Największa z nich - Polska Grupa Energetyczna - ma mieć ponad 40-procentowy udział w krajowym rynku wytwarzania. Według założeń Ministerstwa Gospodarki, holding ten będzie jedną ze strategicznych spółek, które odpowiadają za zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego w naszym kraju. Dodatkowo, ma to być odpowiednik czeskiego CEZ-u, który może sprostać konkurencji na europejskim rynku energii elektrycznej.
Jak to się wszystko zaczęło
Pod koniec marca 2006 r. Rada Ministrów zatwierdziła "Program dla elektroenergetyki". Wtedy też ruszyły analizy prawne i finansowe tworzenia PGE, Energetyki Południe oraz grupy centralnej i północnej.
Konsolidacja PGE formalnie jednak wystartowała dopiero pod koniec grudnia ubiegłego roku. Wtedy też rząd zatwierdził wniosek o wniesienie do utworzonej przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne spółki celowej PGE Energia udziałów w ośmiu spółkach dystrybucyjnych ze wschodniej Polski i Zespołu Elektrowni Dolna Odra. Chociaż wszystko odbyło się zgodnie z ustalonym wcześniej harmonogramem, krok ten wzbudził ostry protest związkowców. Dlaczego? Resorty skarbu i gospodarki - odpowiedzialne za realizację programu dla elektroenergetyki - wcześniej zapewniały pracowników przekształcanych spółek, że żadne ważne decyzje nie będą zapadały bez uzgodnień ze związkami zawodowymi. Natomiast w chwili konsolidacji nierozstrzygnięta pozostawała sprawa akcji pracowniczych, które mają otrzymać załogi łączących się spółek. Centrale związkowe domagały się początkowo od rządu, aby ten wycofał z sądu rejestrowego dokumenty rozpoczynające konsolidację. Tak się nie stało. 17 stycznia dystrybucja i ZEDO oficjalnie włączono do PGE Energia. To jednak nie koniec przekształceń.
Co najpierw: łączenie