Powstał zarys wspólnej polityki energetycznej Unii Europejskiej. Jest szansa, że zagwarantuje ona oszczędne gospodarowanie energią i utrzyma jej ceny na jak najniższym poziomie. Lecz jest też ryzyko, że w morzu kompromisów z ambitnych celów zostanie niewiele.
Pierwsze uzgodnienia nie wróżą niczego dobrego. Ministrowie zajmujący się energetyką z 27 krajów Wspólnoty, którzy spotkali się niedawno w Brukseli, żeby przyjąć wspólny projekt, storpedowali większość przełomowych propozycji. Mimo to minister gospodarki Niemiec, który przewodniczył obradom, nie krył zadowolenia: - Niełatwo pogodzić interesy tylu państw. Ale dokonaliśmy przełomu i przyjęliśmy projekt wspólnej polityki energetycznej - oświadczył dziennikarzom. Ten projekt ma być podstawą do rozmów dla przywódców państw członkowskich Unii Europejskiej, którzy podczas szczytu 8 i 9 marca mają rozmawiać przede wszystkim właśnie o energetyce.
Ambitne propozycje Komisji
Pakiet rozwiązań zaproponowała na początku stycznia Komisja Europejska. Rozwiązań ambitnych, mogących wprowadzić dużo zmian do europejskiej energetyki, a przez przewodniczącego Komisji Jose Manuela Barroso określonych mianem "rewolucji postprzemysłowej". - Mamy za sobą erę gospodarki opartej na węglu, teraz czas przygotować się na przyszłość bez paliw kopalnych - ogłaszał w styczniu Portugalczyk.
Co zaproponowała wtedy Komisja? Najważniejsze postulaty mówią o potrzebie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych, o potrzebie zdywersyfikowania źródeł energii, jak też o konieczności wzmocnienia konkurencji wśród jej dostawców. Te propozycje opierają się na trzech filarach, stanowiących podstawę strategii energetycznej UE: zrównoważonego rozwoju, konkurencyjności i bezpieczeństwa. Nikt z nimi nie polemizuje. Problemy zaczynają się na poziomie szczegółów.