Dla niektórych giełd miniony tydzień okazał się najsłabszy od rozpoczęcia hossy cztery lata temu, a wielu analityków nie ma złudzeń, że na tym nie koniec. W piątek indeksy giełd europejskich straciły po 0,4-0,7 proc., na niewielkim minusie otworzyły się też rynki w USA. Wcześniej 1,3-proc. przecenę zaliczyła giełda w Tokio. Giełdowy zjazd z ostatnich dni zaczął się od Chińczyków i w piątek znów to oni zostali uznani za jednych z winowajców spadków. Zza Wielkiego Muru napłynęła informacja o wprowadzeniu ograniczeń w pożyczaniu pieniędzy za granicą przez lokalne instytucji finansowe. Dało to doskonały pretekst do pozbywania się papierów. Tylko pretekst, a nie prawdziwy powód, ponieważ niewielu analityków jest w stanie uzasadnić obecną przecenę na giełdach inaczej niż tylko chęcią realizacji przez inwestorów wcześniej zgromadzonych zysków.
Korekta może jeszcze potrwać - sięgnąć 10 i więcej procent wartości indeksów. Taką opinię przedstawili w piątek specjaliści z banku inwestycyjnego Dresdner Kleinwort, którym ostatnio najlepiej udawało się przewidzieć koniunkturę na rynku. Sprzedawajcie akcje, kupujcie znacznie bezpieczniejsze obligacje - poradzili swoim klientom. Jeszcze kilka takich zaleceń i ani chybi prognozy się sprawdzą. W piątek na europejskich giełdach mocno ucierpieli m.in. posiadacze papierów koncernu lotniczo-zbrojeniowego EADS, ale miało to fundamentalną przyczynę. Zamówienia na towarową wersję samolotu A380, produkowanego przez Airbusa (spółka to najważniejszy składnik grupy EADS), postanowił odwołać amerykański spedytor UPS. Wyraźnie przeceniono też papiery Deutsche Telekomu, które straciły uznanie w oczach analityków po opublikowaniu dzień wcześniej przez telekomunikacyjnego giganta fatalnego raportu finansowego. Na giełdach nowojorskich w dół ostro jadą notowania Home Depot i General Motors - w piątek przez dwunastą sesję z kolei. Największej sieci marketów budowlanych po raz kolejny zaszkodziły dane o pogorszeniu sytuacji na rynku nieruchomości.