Prywatyzacja Ukrtelekomu, narodowego operatora telekomunikacyjnego, i Odesskiego Priportowego Zawodu, producenta amoniaku, zostanie prawdopodobnie przesunięta na następny rok.

Jeszcze w styczniu ukraińskie władze planowały, żeby 10 proc. akcji telekomu sprzedać na lokalnych giełdach, zaś 32,8 proc. papierów spółki miało trafić na jedną z parkietów zagranicznych. Przedstawiciele tamtejszego ministerstwa skarbu nie wykluczali, że Ukrtelekom może zadebiutować na GPW.

W ubiegłym tygodniu odłożono plany emisji na zagranicznym parkiecie i zdecydowano, że najpierw zorganizowana zostanie oferta na giełdach ukraińskich. Według ostatnich planów, miało na nią trafić 5 proc. papierów telekomu. Teraz pod znakiem zapytania stoi sprzedaż nawet i tej części. - Uważam, że te dwa koncerny nie są przygotowane do prywatyzacji. Włączyliśmy je do spisu firm przeznaczonych na sprzedaż, gdyż naciskał na to prezydent Wiktor Juszczenko - mówi Wołodymyr Makuha, minister gospodarki. Ponadto Juszczenko proponował, aby sprzedawać pakiety większościowe spółek, co jego zdaniem zwiększyłoby zainteresowanie koncernami.

Obecnie państwo ma 92,8 proc. akcji Ukrtelekomu, który jest największym operatorem telefonii stacjonarnej na Ukrainie. Rząd próbuje sprzedać spółkę od 1998 r. Podobnie jest z producentem amoniaku z Odessy, którego prywatyzacja ciągnie się już trzynaście lat. Sprzedaż majątku opóźnia w dużej mierze szefowa ministerstwa skarbu Walentyna Semeniuk.

Bloomberg