W ciągu 5 dni S&P 500 stracił blisko 4,5 proc. Ostatni raz tak zła seria miała miejsce ponad 4 lata temu. Jednocześnie w trakcie rozpoczętej wiosną 2003 r. hossy zdarzały się głębsze zniżki. Sięgały po ponad 8 proc. Z jednej więc strony mamy bardzo niepokojący sygnał w postaci szybkości ruchu w dół, z drugiej skala przeceny nie uzasadnia jeszcze bardziej radykalnych wniosków dotyczących koniunktury w dłuższym okresie. Jak wobec tego traktować ostatnie sesje? Wszystko wskazuje na to, że amerykański parkiet rozpoczął korektę zwyżek trwających od połowy czerwca 2006 r. To powinno go zaprowadzić przynajmniej w okolice 1340 pkt, czyli 8 proc. poniżej ostatniej górki. Jednocześnie dynamika dotychczasowego spadku skłania do większego wyczulenia na wszelkie sygnały wskazujące, że mamy do czynienia nie tylko z odreagowaniem fali zwyżkowej rozpoczętej przed blisko 9 miesiącami, ale z korektą całej hossy. W zależności od diagnozy znacznie różniłyby się przewidywania dotyczące czasu trwania i skali pogorszenia notowań. Część rynków wschodzących wysłała sygnały zapowiadające trwały zwrot koniunktury, inne jeszcze trzymają się nad wsparciami. Wśród tych pierwszych jest jeden z większych emerging markets - Brazylia. Tamtejsza Bovespa z impetem pokonała barierę, jaką na wysokości ok. 42 tys. pkt tworzyły dołek z początku stycznia tego roku i szczyt z maja 2006 r. Takiemu zachowaniu towarzyszyło powstanie negatywnej dywergencji na tygodniowym MACD. Wskaźnik właśnie przeciął średnią. Otrzymaliśmy w ten sposób silny sygnał zapowiadający odwrócenie trendu na zniżkowy. Istnieje obawa, że brazylijska giełda nie tylko nadal będzie szła w dół, ale ruch może przybrać gwałtowną postać. Natomiast dołka z pierwszych dni stycznia tego roku nie przebił Kospi, obrazujący koniunkturę na największym z rynków wschodzących, w Korei. W tym wypadku znaczenie tego wsparcia wzmacnia przebiegająca na zbliżonej wysokości (ok. 1350 pkt) główna linia hossy. Łączy ona dołki z lat 2003 i 2004. Zniżka poniżej tego poziomu będzie więc miała bardzo złą wymowę.