Dziś po raz pierwszy zbierze się sejmowa podkomisja, rozpatrująca projekt Ministerstwa Zdrowia, dotyczący przekazywania do NFZ części składek z polis OC komunikacyjnego. Pieniądze miałyby iść na leczenie ofiar wypadków samochodowych. Resort zdrowia chce, by ustawa weszła w życie w kwietniu lub maju, przy czym obowiązywałoby kilkumiesięczne vacatio legis.
Przedstawiciele Polskiej Izby Ubezpieczeń, jak również Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego, Rzecznika Ubezpieczonych i innych organizacji branżowych są wyjątkowo zgodni: projekt mówiący o przekazywaniu do NFZ części składek z polis OC komunikacyjnego nadaje się do kosza. - To próba wprowadzenia podatku tylnymi drzwiami - uważa Tomasz Mintoft-Czyż, prezes PIU.
Zdaniem przedstawicieli branży, projekt ministerstwa zdrowia przynajmniej w dwóch punktach narusza konstytucję. Po pierwsze, na leczenie ofiar wypadków składać się mają tylko kierowcy, choć wypadki powodują także piesi i rowerzyści. Po drugie, na odpis dla NFZ zrzucą się wszyscy kierowcy, także ci, którzy wypadków nie powodują.
Przedstawiciele PIU podtrzymują opinię, że projekt Ministerstwa zdrowia spowoduje podwyżki składek za OC o 15-18 proc. Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia, mówił kilka tygodni temu w Sejmie, że towarzystwa z tytułu polis OC wzbogaciły się w 2006 r. o 2 mld zł. - Analitycy resortu zdrowia nie zinterpretowali chyba prawidłowo, czym jest rezerwa ubezpieczeniowa - twierdzi Andrzej Maciążek, dyrektor Biura Zarządu PIU. - W latach 1999-2005 zdecydowana większość towarzystw nie miała zysków z OC komunikacyjnego. Skumulowana strata wyniosła w tych latach 660 mln zł - tłumaczy Andrzej Maciążek.