Chińczycy uspokajają świat, bo wyniki handlu zagranicznego w ubiegłym miesiącu wywarły ogromne wrażenie. Nie tylko podziw, ale niekiedy także strach. Aż 23,76 miliarda dolarów wyniosła różnica między wartością eksportu i importu Chin w lutym. To dziewięć razy więcej niż przed rokiem i trzy razy więcej, niż prognozowali ekonomiści. A przecież zwykle największa nadwyżka pojawia się w końcówce roku.
W lutym Chiny miały najwyższą dynamikę eksportu od 1995 r. Zwiększył się on aż o 51 proc., przy 13-proc. dynamice importu. Wypracowana wówczas nadwyżka w handlu była druga w historii, minimalnie tylko gorsza od rekordu ustanowionego w październiku 2006 r., kiedy było 23,8 mld USD. W okresie dwóch miesięcy 2007 r. nadwyżka handlowa wyniosła 39,6 miliarda dolarów i była trzykrotnie wyższa niż rok temu.
Zły moment
- Nie mogło się to zdarzyć w gorszym momencie - ocenia Gene Ma, ekonomista Citic Securities w Pekinie. Informacje o wynikach handlu zagranicznego Chin na pewno zbulwersują część amerykańskich parlamentarzystów. Od pewnego czasu grupa kongresmenów domaga się ochrony rynku amerykańskiego przed tanim importem z Państwa Środka. Rząd Stanów Zjednoczonych, a także Unia Europejska chcą urynkowienia kursu chińskiej waluty - juana. Wprawdzie w ciągu ostatniego roku nastąpiło wzmocnienie jego notowań do amerykańskiego dolara, ale to wciąż za mało.
Niedawno o zwiększenie elastyczności juana zabiegał Henry Paulson, sekretarz skarbu USA. Przedstawiciele chińskiego rządu zapewniają, że czynią starania, żeby ograniczyć nadwyżkę w handlu zagranicznym, a bank centralny zapowiedział możliwość stopniowego zwiększania elastyczności juana, tak aby zmiany kursu bardziej niż dotąd odzwierciedlały popyt i podaż. Chińczycy tłumaczą też, że na wielkość eksportu Państwa Środka wpływ mają również firmy amerykańskie, mające swoje fabryki w tym kraju. W ubiegłym roku, według wyliczeń Ministerstwa Handlu, ich eksport z Chin osiągnął wartość 110 miliardów dolarów.