Początek wczorajszej sesji przyniósł panikę wśród inwestorów. Indeks WIG20 tracił na otwarciu aż 3,1 proc. Mimo że w kolejnych godzinach notowania zaczęły się podnosić z upadku, a indeks zakończył dzień nawet na sporym plusie (0,9 proc.), to możliwość utrzymania lepszych nastrojów pozostaje pod znakiem zapytania. Wyjście WIG20 na plus w końcówce sesji było wynikiem dużej transakcji kupna akcji TP. W efekcie na samym fixingu WIG20 zyskał 54 pkt, czyli 1,7 proc. O tym, że ta zwyżka miała sztuczny charakter, przekonywały notowania kontraktów terminowych na WIG20. Na zamknięciu kontrakty marcowe kosztowały zaledwie 3205 pkt, podczas gdy sam WIG20 wynosił 3277,5 pkt.
Wieści zza oceanu zaciążyły
kolejny raz
Strach w oczy inwestorów zajrzał na początku wczorajszej sesji przede wszystkim za sprawą dramatycznej wtorkowej sesji za oceanem. Amerykański indeks S&P 500 zanurkował o 2 proc., niwecząc tym samym większość zysków z poprzednich dni.
Inwestorzy w Warszawie zareagowali tak panicznie, gdyż z dnia na dzień stało się jasne, że nastroje na amerykańskim parkiecie wcale nie są tak dobre, jak wydawało się to w poprzednich dniach. Pojawiła się tym samym groźba, że to jeszcze nie koniec ostrej przeceny zapoczątkowanej w "czarny wtorek" (27 lutego), a notowania mogą pogłębić tegoroczne dołki.