Ceny ropy naftowej wprawdzie nieznacznie, ale ponownie wczoraj wzrosły. Była to druga z rzędu ich zwyżka. Jej niewielkie rozmiary to skutek popołudniowego raportu Departamentu Energetyki, który dostarczył uczestnikom rynku informacji o wzroście zapasów ropy na rynku amerykańskim. Rezerwy surowej ropy zwiększyły się o 1,18 mln baryłek, do 325,3 mln baryłek w tygodniu zakończonym 9 marca. Import wzrósł w tym okresie aż o 10 proc., do 9,8 mln baryłek średnio dziennie, co było jego najwyższym poziomem od stycznia. Ropa zdrożała przede wszystkim dlatego, że ten sam raport wykazał piąty z rzędu spadek zapasów benzyny w USA. Okazały się one mniejsze o 2,49 mln baryłek. Analitycy spodziewali się spadku, ale o 2,38 mln baryłek. Amerykańskie rafinerie zazwyczaj o tej porze roku zwiększają produkcję benzyny, aby w ten sposób przygotować się do zaspokojenia popytu w zaczynającym się w maju sezonie urlopowym, na który przypada maksymalne zużycie paliwa w USA. W tym roku te przygotowania spóźniają się, bo największa amerykańska firma przetwórcza Valero Energy poinformowała właśnie o wstrzymaniu na 10 dni z powodu remontu produkcji benzyny i olejów w rafinerii w Luizjanie. W lutym przerwy w pracy spowodowane brakiem energii lub pożarami miało sześć amerykańskich rafinerii.
Za baryłkę ropy Brent z dostawą w kwietniu na londyńskiej giełdzie terminowej ICE płacono wczoraj pod koniec notowań 61,1 USD, o 21 centów więcej niż na wtorkowym zamknięciu. Przed tygodniem na zamknięciu sesji baryłka kosztowała 62,5 USD.